Chodzi o samorządy, które straciły finansowanie unijne z powodu ogłoszenia swoich jednostek terytorialnych strefami wolnymi od LGBT. (Dodajmy dla ścisłości, że chodzi tylko o program partnerstwa między miastami z niespecjalnie hojnymi dotacjami rzędu paru tysięcy euro.) Jest to w jakiejś mierze efekt działalności Barta Staszewskiego, dzięki któremu strefy anty-LGBT stały się znane szerzej poza Polską. Tytuł jest cytatem z tweeta, który zgłosiłem za nawoływanie do przemocy fizycznej.
Mam do prawiczków pytanie. Jeśli uchwały o strefach wolnych od LGBT były słuszne i chwalebne, to co złego w tym, że Bart je rozreklamował w świecie? Jeśli były głupie i niesprawiedliwe, to czemu potępiać go za tę akcję? Czy słusznie jest milczeć, kiedy dzieje się coś złego? Pozostaje jeszcze argument z dulszczyzny, pierzmy swoje brudy we własnym domu. I dobrze, tyle że w tym domu już nie ma pralki. Są za to czyściutkie, wyprane mózgi u władzy.
Zauważmy przy okazji, że powyższe pytania można postawić zawsze w przypadku jakiegokolwiek „donosicielstwa” na Polskę za granicą. Dlatego nie odmawiam prawa Morawieckiemu do szkalowania polskich sądów na forum zagranicznym. I nie odmawiam sobie oceny jego wypowiedzi jako kłamstw przemyślanych dupą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz