Niedawno narzekałem na powieść z gatunku space opera, w której brakowało mi szaleństwa. A przecież szaleństwo uwielbiamy - z niezbędnym zastrzeżeniem - jeśli jest zamknięte między okładkami ebooka lub między napisami wstępnymi i końcowymi. Szaleństwo wylewa się jednak poza te wąskie ramy, wsącza się w przepisy prawa podatkowego i eksploduje fajerwerkami politycznymi. Książka nowością wydawniczą nie jest, więc pozwolę sobie na coming out - mamo, tato, lubię rzodkiewkę. Wróć, coming out w kwestii bodźca czytelniczego, którym był belgijski serial Kierunek: Noc, niby na podstawie Dukaja. W moim rankingu ściem - mocna piąta pozycja. Historia o samolocie uciekającym przed zabójczym słońcem pojawia się w opowieści jako wzmianka na jednej z 247 stron, raczej jako miejska legenda, w której nie brał udziału żaden z bohaterów. Mówiąc po ludzku, serial jest spin-offem książki. Punkt startowy powieści to nasza niedaleka przyszłość, w której możliwe będzie sprzęganie mózgu z elektroniką, a nawet jego cyfryzacja, choć to technologia w powijakach. I taka musiała wystarczyć, kiedy w Ziemię uderzył śmiercionośny promień, który wyczyścił planetę z całej biosfery. Na pomysł przetransferowania się do sieci wpadł Grześ i paręnaście tysięcy innych osób, które rozpoczęły nowe, dziwne życie, w postaci fizycznej jedynie jako pasażerowie licznych maszyn z opcją zdalnego sterowania, które zostały po zagładzie. Świat zaludniły (tak jakby) transformery. Historia przyszłości podzielona jest na trzy części: tysiąc, dziesięć i sto tysięcy dni PostApo. Cyfrowy Grześ jest praktycznie nieśmiertelny, ale jak długo można to znosić? Szaleństwo nie polega tylko na katastrofalnej zmianie świata, wizja autora jest totalna, mamy wrażenie, że poznajemy tylko fragment wyobrażonego uniwersum, pełnego niespodzianek, z których tylko część nam ujawniono. Choćby ten morfeusz, czyli wyśniony przez transformery moduł snu, którego były pozbawione przez lata. Teraz mogą włączać go kręcąc potencjometrem od zera do stu, od niezakłóconej jawy do pełnego odlotu. I tu właśnie trzeba Dukaja, żeby opisać, jak to wpływa na percepcję. Albo ten cudowny pomysł ze zdziczałym botem IRS-u, który stał się u-botem. W szaleństwie Dukaja jest metoda, ale należy lojalnie ostrzec, że duża część fabuły, albo raczej języka, wisi na informatycznym żargonie. Dla mnie dialog typu
[22]
Addony do programów leczących z uzależnień potrafią całkowicie zmienić osobowość człowieka, łącznie z jego orientacją seksualną, genderem, poglądami politycznymi, wiarą religijną i tożsamością etniczną.
[62]
Trzymam się z daleka od pojebańców i linuxowców.
[116]
Pod kodem QR znajduje się program umożliwiający wydrukowanie figurek Star Troopera na drukarkach 3D
Należałoby wspomnieć, że to jest książka nie tylko z obrazkami, ale też z kodami QR prowadzącymi do muzyki i programów wspomnianych wyżej. Obrazki ładne, ale bez nich książka niewiele by straciła. Niby jotpeg wart jest tysiąca słów, ale to waluty niewymienne, o czym na przykład przekonała siebie (i nas) Szymborska w eseju o Vermeerze.
SoulEater emotnął pytajnik.brzmi niczym Mickiewiczowska woda dysząca spod zielonych pleśni, ale w innych uszach będzie to zgrzyt metalu o szkło. Momentami przypomina mi Dukaj Raya Aldridge'a, autora świetnych opowiadań o stechnicyzowanym świecie przyszłości. Ale tylko momentami, bo jako autor jest niepodrabialny.
Grzesiu emotnął wzruszenie ramionami. (57)
[22]
Addony do programów leczących z uzależnień potrafią całkowicie zmienić osobowość człowieka, łącznie z jego orientacją seksualną, genderem, poglądami politycznymi, wiarą religijną i tożsamością etniczną.
[62]
Trzymam się z daleka od pojebańców i linuxowców.
[116]
Pod kodem QR znajduje się program umożliwiający wydrukowanie figurek Star Troopera na drukarkach 3D
Należałoby wspomnieć, że to jest książka nie tylko z obrazkami, ale też z kodami QR prowadzącymi do muzyki i programów wspomnianych wyżej. Obrazki ładne, ale bez nich książka niewiele by straciła. Niby jotpeg wart jest tysiąca słów, ale to waluty niewymienne, o czym na przykład przekonała siebie (i nas) Szymborska w eseju o Vermeerze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz