piątek, 22 maja 2020
Niewidzialny człowiek czyli The Invisible Man
Oglądanie filmu przeplatałem z rozmową na temat nieadekwatnych reakcji emocjonalnych, więc od razu zastrzegam, że tego tekstu nie należy czytać jeszcze bardziej niż innych wypotów na tym blogu. Taki szczegół nie powstrzyma mnie od pisania, skoro mottem epoki jest „Im bardziej Puchatek nie czytał, tym więcej dla niego pisano”. Pomysł tego filmu bardzo mi się spodobał, tylko żeby jeszcze to nie był thriller! Ale cóż by to mogło być w zamian? Romkom? Film kostiumowy? Dramat sądowy? Film o superbohaterze? Ostatnia opcja wygląda niby sensownie, ale od jakiegoś czasu filmy o supermocnych istotach nużą mnie potwornie, jakby cała ta supermoc kierowała się na potęgowanie nudy. Po namyśle thriller to jednak nie taki zły wybór. Główna bohaterka Cecylka uciekła od swojego naonczas widzialnego faceta, kiedy jeszcze mogła go przejrzeć na wylot i stwierdzić, że to nie jej typ manipulatora. Z początku niewidzialny był bardzo dyskretny, więc mamy tę nieco nadużywaną, ale nadal atrakcyjną sekwencję, kiedy Cecylka nie wie, czy jej się tylko wydaje, a potem próbuje przekonać innych, że się jej nie wydaje, i tak dalej. Potem już robi się dosłowniej, a niewidzialność okazuje się łatwa w użyciu, więc każdy może być niewidzialny, babcia też. To prowadzi do określonych rozwiązań fabularnych. Wiadomo, o którą babcię nam chodzi.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz