Co? Genderową wersję Jeziora Łabędziego Matthew Bourne'a, w której łabądki są chłopcami około dwudziestoletnimi. Od dawna niby wiem, że Czajkowski był homo, ale nie chce mi się drążyć tej kwestii, bo już sobie wyobrażam te liczne głosy za i przeciw, w sumie nieważne. Gdyby był homo, to powinno mu się podobać. Bourne swoją wersję stworzył mniej więcej na stulecie sukcesu tego baletu, który zdarzył się pod koniec XIX wieku. Co ciekawe, sam balet powstał jakieś dwadzieścia lat wcześniej, ale przeszedł bez echa i dopiero genialne wystawienie po śmierci kompozytora zyskało sławę, a niektóre układy choreograficzne powtarza się z niego do dziś. Obejmuje to zapewne słynny taniec czterech łabędzi, który w wersji męskiej wyglądałby trochę dziwnie, więc tego Bourne nie powtórzył. Czego jeszcze nie powtórzył? Bagatela, całej fabuły, bo jego wersja to opowieść całkiem zmieniona w stosunku do oryginału. No to zaszalał facet, a mnie bardzo bawi myśl o spazmach, jakich dostałyby polskie prawiczki, gdyby coś takiego wystawiono w Polsce. Bo to bardzo wrażliwe stworzonka, dysponujące szeroką gamą uczuć, które można obrazić. Choćby takim właśnie stwierdzeniem.
PS. Polecam ten dobry tekst o Jeziorze łabędzim Bourne'a (uwaga: spojlery!). Poza tym przypomniał mi się ten genialny efekt z cieniem, kiedy do księcia w izolatce przychodzi matka, która sama wcześniej tam synka wtrąciła.
PS. Polecam ten dobry tekst o Jeziorze łabędzim Bourne'a (uwaga: spojlery!). Poza tym przypomniał mi się ten genialny efekt z cieniem, kiedy do księcia w izolatce przychodzi matka, która sama wcześniej tam synka wtrąciła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz