Chyba najbardziej znanym presupozycjonalistą jest Sye Ten Bruggencate, który otwarcie przyznaje, że zakłada prawdziwość Biblii i w konsekwencji tezy o istnieniu Boga. Ludziom, którzy to krytykują, odpowiada: chwileczkę, a wy nie robicie żadnych założeń? I ma rację niestety, bo robimy, nawet jeśli nie chcemy tego potwierdzić. Na przykład, że świat istnieje nie jako nasza iluzja i że jest poznawalny. Kwestia poznawalności może wydawać się sztuczna, ale spróbujmy sobie wyobrazić świat odbierany przez niewidomych od urodzenia. To jest w zasadzie niemożliwe, ale czujemy, że różnica między nimi a widzącymi jest ogromna. (Dygresja: zawsze mnie ciekawiło, jak bez wzroku można myśleć o seksie.) A teraz wyobraźmy sobie, że gdzieś w naszej galaktyce istnieją istoty wyposażone w nieznane nam zmysły, dla których bylibyśmy niczym ślepi. To nie wszystkie założenia, bo jeszcze przypuszczamy, że są inni ludzie z umysłami podobnymi do naszego, że jesteśmy się w stanie porozumieć, że prawa logiki i fizyki mają charakter uniwersalny. Tom Rabbittt to malutki w sensie zasięgu kanał na jutubie, który specjalizuje się w śledzeniu interakcji niejakiego Dartha Dawkinsa i jego naśladowców z ateistami. Strategia DD jest czytelna: zrzucić na ateistów ciężar dowodu. Skąd pewność, że macie rację? - pyta. Nie mamy pewności - odpowiadają. A więc nie możecie obalić mojego założenia o prawdziwości Biblii i Boga, który się przez nią objawił - mówi DD. Na to tłumaczą mu, że założenie o istnieniu poznawalnego świata z jego prawami logiki i fizyki jest bardziej oszczędne od postulowania Boga, który nam to założenie czyni wnioskiem prawdziwym absolutnie. Mówią też o niewypowiedzianej presupozycji DD o możliwości posługiwania się rozumem, bo nie mógł w żaden inny sposób dojść do swojego założenia (nie jest na tyle szalony, by twierdzić, że się z tym przekonaniem urodził). Na to DD ochoczo przyznaje, że jest to błędne koło, ale was, ateistów, też to dotyczy: naukowo uzasadniacie mechanizm działania zmysłów, a używacie do tego zmysłów. Jak widać, te rozmowy mogą być długie i męczące. DD ma rację, że nie można podważyć jego założeń przyjmowanych jako prawda absolutna, kiedy ściera się ze światopoglądem, który zakłada, że takich prawd nie ma (poza chyba tą jedną fundamentalną: istnieje coś), a precyzyjniej: istnienia takich prawd nie zakłada (to zabezpieczenie przed logiczną pułapką: czy twierdzenie o nieistnieniu prawd absolutnych ma charakter absolutny?). DD ma niby problem, kiedy wspomni się o możliwej presupozycji o prawdziwości Koranu. Ale przecież to żaden problem dla DD: skoro prawdziwą jest Biblia, to Koran nie może być prawdziwy, przynajmniej w tej części, w której jest z Biblią sprzeczny. A ja chętnie bym argumentował, że źródłem prawd absolutnych, o których wspomina DD, są Pierdzące Stokrotki, które mi się objawiły w zeszły wtorek. Kto mi zabroni? W gruncie rzeczy argumenty DD za chrześcijaństwem są nieistotne, bo prędzej uwierzę w leninowski podział wojen na sprawiedliwe i niesprawiedliwe niż w to, że ktoś się nawróci po ich usłyszeniu. On sam zresztą wierzy w Boga chrześcijan z całkiem innych powodów, choć zapewne tego nie potwierdzi. Skąd to wiem? Oj tam, taka moja mała presupozycja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz