Jak pamiętamy, filmy M. Nighta Shyamalana mają tę cechę, że ich suspens może być zabity jednym zdaniem, a w przypadku Tully wystarczy jedno słowo. Tego słowa nie ujawnię, za to w sposób zawoalowany mogę powiedzieć, że opowiadanie Vonneguta Stylowe wnętrze ma nieco podobny temat. Główna bohaterka Marlo jest przede wszystkim zmęczoną matką w ciąży, a poza dzieckiem w środku ma jeszcze syna i córkę na zewnątrz. Zwłaszcza syn, w wieku poniżej dziesięciu lat, przysparza jej trosk, bo jest, powiedzmy, nietypowy, a na moje wyczucie chodzi o łagodny autyzm. Marlo i jej mężowi powodzi się raczej średnio, ale jej bardziej dziany brat dał jej w prezencie talon na „nocną nianię”, czyli osobę, która przez parę pierwszych tygodni opiekuje się noworodkiem w nocy, a poza tym tylko przez krótkie chwile przerywa matce sen w porach karmienia. Taką nianią jest właśnie Tully. Różne podejrzenia przychodziły mi do głowy, że okaże się psychopatką, manipulatorką lub uwiedzie męża. Sama Marlo jest postacią sympatyczną, pomimo swojej sytuacji życiowej potrafi być dowcipna i ironiczna, a z razem z Tully tworzy zgrany duet. Jest też w filmie motyw dwóch postaci, z których każda myśli, że ta druga jej nie znosi, choć to niekoniecznie prawda. Na koniec poczułem się zrobiony w konia, ale w sumie nie żałuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz