Film lekko irytujący, bo przez cały niemal czas odczuwałem głód informacji. Armando, na oko bliski pięćdziesiątki, ma bliżej nieokreślone, ale bardzo wielkie pretensje wobec swojego ojca. Do tego stopnia, że życzy mu śmierci, choć żadnych konkretnych działań nie podejmuje. Może chodziło o odrzucenie z powodu homoseksualizmu syna? Życie Armanda szczególnie atrakcyjnie nie wygląda, jest samotny, a jego jedyna rozrywka to masturbacja podczas oglądania chłopców, którym płaci za pokazywanie tyłka - bez kontaktu fizycznego. (To się nazywa bezpieczny seks.) Jednym z tych chłopców jest Elder, który okazuje się agresywnym krętaczem i zabijaką, więc spotkanie kończy się dla Armanda utratą przytomności i portfela. I teraz zaczyna się coś dziwnego, bo Armando nadal próbuje obłaskawić Eldera, choć każdy normalny człowiek by sobie darował. W końcu mu się to udaje, ale widzimy, że jednak chodzi o coś innego, bo ani przez chwilę nie odniosłem wrażenia, że Armando jest uszczęśliwiony obrotem zdarzeń. Zakończenie jest zaskakujące, ale gdyby zinterpretować je jako finał misternie zaplanowanej, podwójnej zemsty, to nawet nie bardzo. Inna zastanawiająca kwestia to ta nieszczęsna Wenezuela, kraj produkcji filmu. W roku 2015 mógł tam powstać taki film? Nawet nie chodzi o kwestie finansowe, ale o to, że przecież komuna, przynajmniej ta polska, była mocno pruderyjna w temacie homoseksualizmu. A w tej Wenezueli nie dość, że można kręcić filmy o gejach, to pozwolili przedstawić swój kraj w niezbyt pastelowych kolorach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz