Kolejny film biograficzny - o Brytyjczyku Eddiem, który od maleńkości chciał zostać olimpijczykiem. Choć był zaparty, wychodziło mu średnio, aż w końcu trafił na dyscyplinę, która w jego kraju leżała odłogiem, czyli skoki narciarskie. Kaprys klimatu sprawił, że ciężko tę dyscyplinę rozwijać na Wyspach, ale w końcu zdarzyli się kiedyś jamajscy bobsleiści. Władze brytyjskiego komitetu nie wierząc w Eddiego ustanowiły dość niski próg olimpijski, który Eddie pokonał, choć nie bez trudności. W ten sposób wszedł do brytyjskiej drużyny na olimpiadzie w Calgary, gdzie zrobił furorę medialną, kiedy po najgorszym ze wszystkich skoku swoim tańcem szczęścia podbił serca publiczności. Przecież pobił rekord swojego kraju! W fabułę wpleciona jest historia byłego zawodnika, przyjemna rola Hugh Jackmana, który miał potencjał, lecz nie determinację, a jako trener Eddiego postawił sobie tylko za cel głównie to, żeby jego podopieczny przeżył skok. Podczas filmu miałem skojarzenie z Salierim z filmu Amadeusz z jego błogosławieństwem dla wszystkich przeciętniaków tego świata. Jednak niezbyt trafne, bo Eddie nie był przeciętniakiem - był totalną, niebywałą, zdumiewającą klapą. I dlatego został zapamiętany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz