Miałem nie pisać o tym filmie, bo okoliczności nie sprzyjały jego oglądaniu. Fabuła nie jest aż tak prosta, abym mógł ją ogarnąć prowadząc rozmowę na inne tematy. Już po pierwszym Bourne'ie stwierdziłem, że niespecjalnie mnie interesuje ten bohater, więc nawet gdybym miał warunki idealne, nie sądzę, żeby mnie ta historia szczególnie wciągnęła. Złowroga agencja rządowa finansuje start-up, który niby to nie ma służyć inwigilacji obywateli, a w ręce Bourne'a wpadają dowody na niecne działania, więc jest dużo pościgów, przez połowę czasu jacyś faceci są na muszce snajpera, a poza tym w to wszystko zamieszany jest tatuś Bourne'a, podczas gdy zła rządowa niewiasta okazuje się dobra. Z tą inwigilacją zwłaszcza jest zabawnie, bo zgadzam się, że rządy nie powinny móc tak łatwo szpiegować zwykłych ludzi, ale w większości przypadków co takiego strasznego mogłoby się wydać? Że opalam się nago na chorwackiej plaży? Albo co jadłem na kolację we wtorek? Lub że nie podziwiam ministra Błaszczaka, który okazuje zrozumienie dla obywatelskiego samosądu w Ełku? W każdym razie jedno zdołałem zobaczyć: Bourne to popłuczyny po wielu tanich sensacyjnych wątkach z wielu innych znanych mi historii, na pewno nie warte jakiejś głębszej analizy. Taka płytka jak moja w zupełności wystarczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz