poniedziałek, 24 sierpnia 2015
Baranek Shaun czyli Shaun the Sheep
Trochę się bałem tego filmu, bo lubię baranka Shauna, ale czy da się go strawić w porcji pełnometrażowej? Chyba musi być jakiś powód, że baranina nie jest w tym kraju, pardą, Polsce zbyt popularna… Shaunowi doskwiera rutyna: pobudka, wymarsz na łąkę, nadzór psa Bitzera, golenie, strzyżenie, jedzenie. I tak co dzień, jak w opowiadaniu Bułyczowa, w którym Udałow zadarł z czarownikiem. Pomysł jest prosty, trzeba wyeksmitować pana farmera na jakiś czas. Owieczki wcieliły plan w życie, ale udało się aż za dobrze, bo farmer przepadł gdzieś w wielkim mieście. Zwierzątka u Orwella bardzo by się tym ucieszyły, ale Shaun widzi, że jest niedobrze, zwłaszcza że wredne świniaki zajęły salon z telewizorem i nikogo nie dopuszczają do wspólnej zabawy. Trzeba więc wyruszyć na ratunek farmerowi, a tu na drodze miejskiej staje podły hycel, z którym przyjdzie się zmierzyć barankowi Shaunowi. Chyba nie ma wątpliwości, kto wygra. Da się strawić? Lekko.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz