Na początku wspomnę, że jakoś przegapiłem w lutym referendum na Słowacji w podobnej sprawie, czyli „przywilejów” dla par homoseksualnych. Małą frekwencją ludność słowacka się popisała, ale za to poszli głosować ludzie dobrze zmotywowani przez episkopat. Kuriozalne pytania zadano. O ile nie ma jakiegoś przekrętu w tłumaczeniu, zapytano Słowaków: „Czy zgadzasz się z tym, by małżeństwem nazywano związek mężczyzny i kobiety?” Odpowiedź twierdząca wcale nie oznacza, że związek kobiety z klaczą nie może być nazywany małżeństwem. Drugie pytanie w formie osobliwej (czy zgadzasz się, aby nie...) dotyczy możliwości adopcji dzieci przez pary jednopłciowe. Są kraje, w których pary jednopłciowe nie mogą adoptować dzieci, ale osoby stanu wolnego już tak. Nie chce mi się sprawdzać, czy Słowacja jest w tym miłym gronie. Trzecie pytanie dotyczy zmuszania dzieci do uczestniczenia w oświacie seksualnej i zajęciach poświęconych eutanazji (!). Kolejny raz forma pytania sugeruje odpowiedź. Czemu nie zapytano: „Czy zgadzasz się, aby szkoła dla dobra dzieci zachęcała rodziców do wyrażania zgody na ich udział w...”? Coś mi się zdaje, że całą tę hucpę urządziła sobie katolicka konserwa, żeby teraz mieć argument w dyskusji.
W sprawie referendum w Irlandii rozbawił mnie argument tamtejszego kleru przeciw akceptacji małżeństw homo. „Coraz trudniej byłoby mówić publicznie o małżeństwie jako związku mężczyzny i kobiety”, mówią biskupi i pytają, czego w przypadku legalizacji mieliby uczyć dzieci o małżeństwie. Jak z tego widać, już nie chodzi nawet o zasmucanie Dzieciątka Jezus, lecz o dyskomfort psychiczny paru panów w powiewnych szatkach. Rząd Irlandzki nawołuje do poparcia małżeństw homo, to jasne, skoro ma w swoich szeregach geja, Leo Varadkara, w charakterze ministra zdrowia. Jeśli małżeństwa przejdą, Polska będzie mogła jeszcze bardziej wbić się w dumę dla swojej niezłomnej postawy. U Sapkowskiego był koleś, zamknięty w wieży dla szaleńców, jak to robiono w średniowieczu. Kiedy koledzy mu się przyglądali, krzyczał, aby się odpierniczyli, bo on akurat jest normalny. Po czym wracał do swojego stałego zajęcia, czyli niepohamowanej masturbacji.
Dołączam link do filmiku, w którym TMM krytykuje irlandzką propagandówkę broniącą mamusiowato-tatusiowatej wersji rodziny. Ale to staroć sprzed paru lat, co znaczy, że temat wałkowano tam już jakiś czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz