W elektoracie PiS panuje aksjologiczny zamęt po występie Conchity.
Bezżenny Jarosław Kaczyński i niezamężna Krystyna Pawłowiczówna zabrali głos po sukcesie Conchity Wurst na Eurowizji. Pierwszy przypomniał nam, że rodzina złożona z ojca, matki i dzieci jest fundamentem, który przez wieki stanowił o sile Europy, z powodzeniem dokonującej ekspansji na skalę światową (wyżynając rdzennych mieszkańców i ograbiając ich z dóbr, zauważę). Z kolei Pawłowiczówna była zniesmaczona występem Conchity do tego stopnia, że stwierdziła, iż powinna się ona raczej nazywać Józek Bottom. Tak mówią jej egzegeci, ale my mamy rzecz jasna swoją teorię. Pawłowiczówna obeznana w tajnikach intymnego pożycia homoseksualnego nie tyle chciała obrazić Conchitę, ile zasugerować jej większą otwartość na pełnioną przez Conchitę rolę w akcie seksualnym, w którym - jeśli uwierzymy Pawłowiczównie - Conchita pełni rolę pasywną. Na wszelki wypadek wyjaśnimy, że angielskie terminy „bottom”, „top” i „versatile” tłumaczy się na polski odpowiednio „pasywny”, „aktywny” i „uniwersalny”. Słyszano wprawdzie, że jeden gość z Anglii szukał „dennych” chłopców w Polsce, nie pierwsza to ofiara tłumacza Google'a.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz