Początek filmu przypomniał mi tekst Szymborskiej o napisach wprowadzających do filmów historycznych („Życie Gibona Pogrobowca, nieletniego władcy Bumerangów, jest w niebezpieczeństwie. Lud zaczyna szemrać i przenosi się do Baden-Baden”, a wcześniej szalała epidemia cukrzycy). Widzimy więc, że w filmie sajens-fikszyn też można. Ziemia została zaatakowana przez padlinożerców, którzy zniszczyli Księżyc, a potem zaczęli walkę z ludźmi, którzy ocaleli kosztem swojej planety zniszczonej atakami nuklearnymi. Niedobitki padlinożerców zachowały się na Ziemi i teraz sabotują wielki plan ludzkości, która szuka miejsca do życia na księżycu Saturna. Ale musi zabrać ze sobą wodę, którą pompują do wielkich zbiorników. Zdradziłem pierwszą minutę filmu, słowo daję. Bohaterem głównym jest Jack Harper T-49, w tej roli Tom Cruise z kaloryferkiem na brzuchu i pękatymi bicepsami. Mieszka razem z Viką w dziwnym szklanym domu w przestworzach, ale codziennie sfruwa na Ziemię, żeby pogonić niedobitków, którymi normalnie zajmują się zabójcze drony. Ale drony są tępawe i czasem obrywają, wtedy wkracza do akcji T-49 i je naprawia. A poza tym ma wymazaną pamięć i sny o niewieście, której naturalnie nie kojarzy. To piąta minuta filmu, na tym urywam opowieść, tylko ogólnie powiem, że wszystko okaże się całkiem inne. Mamy do czynienia z produktem mocno, by tak rzec, z Dicka wyssanym, którego głównym tematem była ukryta prawda maskowana przez pozory. Choć wiele było kulawych ekranizacji Dicka, tym razem udało się zgrabnie. Wprawdzie były momenty ckliwe godne Złotych Malin lub Malinowych Węży, ale bez nich byłoby za dużo siekanki, więc puszczamy to w niepamięć. Do wesołych elementów fantastycznych zaliczam pomysł, że jedna uśmiechnięta pani z dzieckiem żyła latami z ogródka działkowego.
PS. Cieszą nas zmiany w angielszczyźnie, w której według najnowszych standardów odpowiedź przecząca to „negative”, a twierdząca to „affirmative”. Znudziły mi się już strasznie te „yes” i „no”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz