niedziela, 6 listopada 2022
Fontanna szczęścia czyli The Wishmakers
Film otwiera logo Ariztical. Nie wiem, czy to producent, czy dystrybutor, a może lokalny szewc, który zapłacił za promocję. W każdym razie jest to sygnał ostrzegawczy. Będzie dziwnie i ponuro. A tu szok, bo jest trochę dziwnie, ale całkiem wesoło. Historyjka, jak historyjka, Ben przybywa do Los Angeles, zamieszkuje z dwoma kolegami gejami, Coreyem i Jasonem, i w końcu sam przyznaje, że też woli facetów. W temacie bycia gejem jest zieleńszy od natki pietruszki, więc po paru randkach zraża się do „homoseksualnego stylu życia”. Bo nie wspomniałem o najważniejszym, jakiś czas wcześniej chłopcy rzucają do fontanny jednopensówki, by spełniło się ich marzenie o znalezieniu miłości. A girl must marry for love, and keep on marrying until she finds it, jak rzekła Zsa Zsa. W czasach akcji filmu nie było małżeństw homo, więc Ben ponawia wiele łóżkowych, pozamałżeńskich prób odnalezienia miłości. A co z przyjaciółmi? Corey na razie nie szuka miłości, ale dżobu, bo wysechł fundusz powierniczy. Jest to postać radośnie kopnięta, w każdej scenie w innym stroju i charakteryzacji. To jest księżniczką Leią, to Annie Lennox na zapałkę, to Jezusem Ch. Jason z kolei traci pracę i się stacza, ale widzimy go w roli standupera - mnie bawił. Bardzo wiele mówią w filmie, a o czym? Między innymi o tym, jak to jest być gejem i czy należy czerpać wzorce od heteryków, wśród których rozpadają się średnio trzy małżeństwa na cztery. Może sobie odpuścić z tą miłością? Na pierwszym z poniższych obrazków Jason przegląda strony www, na których Ben mógłby zamieścić swój anons. Na drugim widzimy Bena, kawał niezłego ptysia z kremem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz