poniedziałek, 9 sierpnia 2021
Pierwszy świat niemieje z grozy i oddycha z ulgą - czyli serial Tacy jesteśmy
Zgodnie z dzisiejszą modą piloty seriali na ogół wcale nie są wystrzałowe, więc zdziwił mnie absolutnie genialny pierwszy odcinek. Bohaterami serialu są Pearsonowie, w zależności od planu czasowego tatuś z mamusią bez dzieci, potem z trojgiem naraz, bo wyszły im trojaczki (co prawda w dwóch trzecich), a potem dorosłe rodzeństwo, około czterdziestki, ze swoimi problemami, z mamusią, ale już bez tatusia, który był wyzionął kopytka. Szybko okazuje się, że główne perypetie bohaterów to problemy pierwszego świata podlane alkoholem, obciążone otyłością, szarpane irracjonalnymi atakami paniki itd. Co jakiś czas w świat Pearsonów wkracza nowa postać, zwykle według schematu „niesympatyczny okazuje się słodziutki”, co nawet udaje się dobrze (np. ojciec Randalla), a to sztuka niełatwa, by postać pozytywną uczynić interesującą. W serialu zdarza się parę razy okropny zabieg, by motywacje bohaterów uzasadniać retrospekcjami. Trochę się w nich pogubiłem, bo mam wrażenie, że czasem Kevin był dobrym bratem Randalla, a czasem złym, a na obie ewentualności znalazły się scenki z ich pacholęctwa. Jeszcze jedno: nie znam się na warsztacie aktorskim, więc może niesłusznie mi się zdaje, że aktor grający Jacka, milusiego tatusia, działa na nerwy, kiedy wypowiada swoje kwestie kiwając głową. Serial, jak się rzekło, stargetowany jest na pierwszy świat, ale nie zdziwiłoby mnie, gdyby był popularny w Rwandzie i na Haiti, gdzie wywoływałby powszechną wesołość na zasadzie „naprawdę nie macie większych zmartwień?!”.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz