poniedziałek, 9 sierpnia 2021
Deus meus Zeus
Nie, niestety nie zostałem wyznawcą Zeusa, za to zauważyłem, że Zeus jest świetnym chwytem erystycznym w dyskusjach o wierze, zwłaszcza wobec argumentów „naiwnych”. Nienawidzisz Boga! - zarzuci mi chrześcijanin lub muzułmanin. Tak jak ty nienawidzisz Zeusa - odpowiadam. „Nienawidzę Jezusa, jak nienawidzę Zeusa” - tak mógłbym podsumować swoje stanowisko w kwestii nienawiści do bogów. Jest jednak pewien niuans: nie jest całkiem niedorzeczne mieć stosunek emocjonalny do postaci literackich, więc mógłbym na serio rozważać ewangelicznego Jezusa w kontrze do barona Harkonnena. Lub hrabiego Drakuli. Lub Świntusi Macabrescu. Spotykam się również z argumentem o pięknie wiary, a zwłaszcza piękna i cenna jest wiara „dziecinna”, tym piękniejsza i cenniejsza, jeśli żywi taką człowiek dorosły. Tyle że gdyby to była wiara w Zeusa lub świętego Mikołaja, chrześcijanin nie postrzegałby jej jako pięknej, a raczej zatroskałby się o zdrowie psychiczne wierzącego. Dziecinna wiara jest czymś najbardziej pożądanym przez Kościół katolicki, bo taki wierzący nigdy nie zapyta, czy to słuszne, że pieniążki z ofiar poszły na mazdę proboszcza lub że katecheta obściskuje ministrantów. I jest zgodna z Ewangelią (Mt 18:3, Mk 10:14, Łk 18:17). Nieważne, że Paweł mówił: Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce (1 Kor 13:11). Już widzę możliwe wykręty apologetów. To rzadka okoliczność, że miło mi zgodzić się z Pawłem przeciw Jezusowi.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz