Hamletów ci u nas dostatek, widziałem tego w Teatrze Stu, a teraz wybrałem się do Starego. Cha, ha, a. Ten spektakl jest Hamletem mniej więcej w takim sensie, jakim byłoby Przedstawienie Hamleta we wsi Głucha Dolna, gdyby to ostatnie zatytułować po prostu Hamlet. Chodzi mi jedynie o relację zjawiska scenicznego do oryginalnej sztuki Szekspira, nie o to, że Hamlet ze Starego jest komedią. Chociaż w sensie dantejskim - owszem, jest. W trakcie oglądania wyobrażałem sobie widza w wieku licealnym, który chce zapoznać się z dramatem pana Willa i po obejrzeniu już wszystko wie. Czym zaniepokojona jest królowa, kiedy dzwoni do Hamleta? Czy aby nie przesadza Poloniusz, kiedy tłumaczy córce Ofelii (brodatej, bo granej przez faceta), jakim zagrożeniem dla niej będzie seks z mężczyznami, wtykającymi jej do waginy ledwie koniuszek penisa i przez to doprowadzającymi ją do seksualnego opętania? Który z trzech Hamletów poniósł śmierć z broni palnej, kiedy w trójcy zadręczał swą matkę? Jak widać, licealista pozna Hamleta na piątkę. Przyznam, że lubię te teatralne zabawy z rozszerzeniem sceny na foyer i plac Szczepański, skąd aktorzy wchodzili na widownię po drabinie, a potem przez okno. Uwielbiam teatralne gadżety w rodzaju tego wielkiego lustra skombinowanego z ekranem. Również dekonstrukcja Hamleta jako taka może być atrakcyjna. Ale. Jeśli w tej dekonstrukcji idziemy za daleko, jeśli oglądamy dekonstrukcję dekonstrukcji, rozdarła się poduszka dramatu, z którego pozostały strzępy monologów, emocji i wrażeń unoszące się wokół głowy widza jak pierze, to kończy się zabawa. Hamlet jako postać jest niezwykle marudny, w ujęciu oryginalnym - na sposób wciągająco dowcipny. Jeśli się z dramatu wyekstrahuje głównie tę chimeryczność głównej postaci i rozciągnie się ją na aktorów, widzów, fotele, ulice jednokierunkowe, waginy żyraf, stratosferę Saturna itp., to ja wpadam w nastrój nieprzysiadalny.
czwartek, 8 października 2020
Wojna i Hamlet w teatrze
Jaka Wojna? Masłowskiej, wystawiona w Małopolskim Ogrodzie Sztuki. Scenografia zaskakująca, w opozycji do oczekiwań, które podsuwają szare bloki z płyt i dresy, a nie kwiatuszki i fantazyjne sukienki aktorek. Tekstu jest dużo, ale podawanego atrakcyjnie, a jeśli ktoś lubi przywiązanie osoby dramatu do konkretnego aktora, to proszony jest o zmianę upodobań. Zapamiętałem z książki parę cytatów, wszystkie się pojawiły w tekście mówionym (a może nie wszystkie? - czy były zęby Andżeli przypominające nagrobki na cmentarzu?). Cieszy mnie, że innym też się one podobały. Jak pamiętamy, książka kończy się parunastostronicowym, hm, bełkotem, więc z ulgą przyjąłem rozwiązanie twórców, którzy tego akurat nie włączyli do spektaklu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz