Najwidoczniej opowiedzenie zwyczajnej historii, która ma początek, rozwinięcie i zakończenie, jest banałem nie do wytrzymania. Załóżmy więc, że nasi bohaterowie się spotkają na niezobowiązujący seks, a tu zaraz okaże się, że nic nie jest przypadkiem, a związki między nimi sięgają daleko w przeszłość, gdy jeden drugiego wytrącił z heteroseksualnego stylu życia. Nie tylko w przeszłość, lecz także w rzeczywistość alternatywną, w której są parą z dzieckiem, a wspólna znajoma wciąż żyje i jest dziwaczką, która grywa na skrzypcach w miejscach ustronnych. Wobec tego nie da się o związku Ocha i Javiego powiedzieć cokolwiek z dużym przekonaniem. Jakkolwiek było, żadna z wersji opowieści, którą dałoby się z tych klocków złożyć, nie poraża przesadną oryginalnością. Nie jest już być w modzie porażonym, jak niegdyś niemal każdy polityk, który przeczytał coś bardziej poufnego od prognozy pogody. Dlatego film znieśliśmy dobrze, ubogaciliśmy ducha obserwacją, że pasyw może być aktywem, nie odnotowaliśmy u siebie żadnych zmian anatomicznych, ani też nie zapragnęliśmy poświęcić się hodowli modrogrzbiecików tęposternych. W rzeczywistości alternatywnej to modrogrzbieciki hodują nas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz