Czego to ja się nasłuchałem o tym filmie, zanim zdecydowałem się zobaczyć! Krytyka oświecenia, obnażenie jego obłudy i rasizmu... Gdyby mój pogląd na oświecenie miał wypływać z tego tylko filmu, to może i tak. Realia miejsca i czasu są bardzo niejasne, dopiero po obejrzeniu dowiedziałem się, że Angelo to postać prawdziwa i że naprawdę zainteresował nim się cesarz Leopold. Widz nie jest zanadto scenograficzne rozpieszczony, niektóre ujęcia kręcone są w szopach z widocznymi instalacjami elektrycznymi, zapewne je wtedy zakładali, bo a nuż się przydadzą. Co ciekawe, kostiumy są dobrane starannie. Sam Angelo był projektem pewnej hrabiny (lub księżnej), która postanowiła pokazać światu, że można wychować czarnoskóre dziecko na człowieka oświecenia. Pierwszy Angelo zmarł dość szybko, ale z drugim już się udało. Rolą Angela było spełnianie oczekiwań, bo to przecież był projekt, ale zauważę nieśmiało, że i dzisiaj często tak traktuje się dzieci. Jako chłopiec Angelo narozrabiał z papugami (irytujące, bo w sumie nie wiemy, co się stało), za co dostał rózgą po tyłku. Akurat ten oświeceniowy standard podoba się dzisiaj wielu naszym prawiczkom. Jako młody mężczyzna Angelo zostanie ukarany za seks z kobietą z dworu. Usłyszy uroczą formułkę „twoje usługi nie są nam już potrzebne”, jak wielu pracowników dzisiejszych korporacji. Z dalszego ciągu wynika jednak, że jakoś sobie w życiu poradził jako wolny człowiek. Jak na tamte czasy, kiedy za oceanem Murzyni byli czyjąś własnością, bardzo to postępowe, więc ów filmowy obrazek jest wręcz laurką dla Europejczyków XVIII wieku. Łatwo jest się zgodzić, że pośmiertny numer, jaki został wyrządzony Angelowi, jest zdecydowanie godny potępienia. Prócz tego, gdybym miał gdzieś wyraźnie zauważyć rasizm, byłby to ubiór Angela, któremu dobierano stroje jasno mówiące: nie jesteś jednym z nas. Jeśli to jest ostry rasizm i hipokryzja, to zapewne tylko według standardów naszej epoki, które rzutowane wstecz ukazują moralne dno. Nie łudźmy się, nas też to czeka, kiedy za dwieście lat będzie się o nas wspominać (o ile będzie). Mam w pamięci przykład pisarza Wellsa, tego od Wehikułu czasu, który snuł wizję przyszłości wolnej od niższych ras ludzkich. Był to facet uważany przez współczesnych, czyli jakieś sto lat temu, za umysł światły i postępowy. Stawiam wniosek, aby przestać pitolić o obłudzie oświecenia, mamy jej pod dostatkiem w czasach nam bliższych. Mało tu mówiłem o samym filmie z punktu widzenia widza, a należałoby zauważyć, że jest on zrobiony (film, nie widz) tak, jakby twórca założył sobie, że ma być możliwie sucho i nieciekawie. Ekran 4:3 akurat mało ma tu do rzeczy, bo widywałem fascynujące filmy w takim formacie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz