Film bardzo śmieszny, bo jest jakby operą mydlaną w formie pełnometrażowej. Ogólnie chodzi o życiowe trudności homoseksualnych młodzieńców w Bangkoku, którzy występują w trzech egzemplarzach: od całkiem jawnego, przez skrytego do takiego, który sam jeszcze nie wie. Mydlany charakter ma gra aktorska, bardzo przypominająca amerykańskie dokonania (bo, o dziwo, brytyjskie opery trzymają niezły poziom) oraz te liczne powtórki, które przypominają nam, że w danym momencie bohater postąpił w określony sposób, bo ktoś pięć minut wcześniej mu powiedział że. Ścieżki życiowe bohaterów nie są usłane różami, ale gdyby mogli usłyszeć piosenki z offu o tym, że taki jesteś, to nic złego, nikomu nie czynisz krzywdy i masz prawo do szczęścia - otuchą napełniłyby się ich serca. Chyba nie warto zbyt głęboko wnikać w fabułę, bo jest jej po kostki, czy to w końcu ważne, że Tat liczy na wzajemność ze strony Eka, a nie wie, że podkochuje się w nim Nat. Ten film to powrót do świata prostych wartości, nawet Boy-Żeleński by zrozumiał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz