sobota, 2 stycznia 2016
Ex Machina
Caleb wygrywa w firmowej loterii, a nagrodą jest tygodniowy pobyt w rezydencji szefa multimilionera w miejscu tak odosobnionym, że ponad dwie godziny lotu helikopterem zajmuje pokonanie dystansu do najbliższej cywilizacji. Pomyślcie sobie, że idziecie do najbliższego sklepu, bo napadła was chęć na serek z malinami. Dom jest wytworem hajteku, bo w ogóle Nathan dorobił się w tej branży, a teraz stworzył sztuczną inteligencję Avę i chce ją przetestować na Calebie. Ma to być wyrafinowany test Turinga, w którym nawet nie ukrywa się, że rozmawiamy z maszyną, czyli niejako autentyczność sztucznego umysłu ma przesłonić świadomość tego, z kim lub czym się kontaktujemy. Jest niemałą zagadką jak rozpoznać istotę obdarzoną świadomością, chyba że porzucimy jałowe rozważania o tym, jak odróżnić doskonałą podróbkę od oryginału. W ramach dygresji zauważę, że filozof Dennet sądzi, że świadomość nie jest jakąś wybitnie ludzką właściwością. Homar również jest na swój sposób świadomy, choć oczywiście o teodycei z nim nie pogadasz. Takich dylematów w filmie nie uświadczymy, nasz Caleb będzie konwersował z Avą, która roztoczy nad nim swój uwodzicielski urok. Dramat jest dość kameralny, ale wydarzenia potoczą się w kierunku dla niektórych dość tragicznym. Nie da się tu powiedzieć wiele więcej, aby nie powiedzieć za wiele. Tematem filmu jest przebiegła manipulacja, a ja wyobrażam sobie coś podobnego bez udziału sztucznych dziewczątek, no ale przecież dramat sci-fi przyciągnie więcej dzieci niż zwykły thriller.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz