poniedziałek, 2 listopada 2015
Jak wyprostował się płot
Typowy początek powinien brzmieć: witajcie w Polsce. Jednak nie sądzę, że to, co tu zaraz opiszę, to specyficznie polska specjalność. Zatem witajcie na Ziemi? Nadal uważam, że jeśli gdzieś w kosmosie jest rozumne życie, to i tak będzie miało swoje głupkowate wyskoki. Witajcie w kosmosie. Moi rodzice mieszkają na wsi w miejscu, gdzie akurat się kończy asfalt, a naprzeciwko jest posesja z domem i paroma arami trawy ogrodzonymi płotem, który w miejscu skrzyżowania z inną uliczką był jakieś pół metra przesunięty na teren posesji. Postawiono tam hydrant, a co ważniejsze - ułatwiało to manewrowanie większym pojazdom. Tego lata właściciel domu z polanką, który tylko okazjonalnie przyjeżdża w to miejsce, postanowił płot wyprostować. Tym samym hydrant znalazł się za płotem, trudniej jest robić zakręty, a jednolity płot sztachetowy stał się obrzydliwą sztachetowo-drucianą hybrydą z koszmarną łatą ad-hoc z drutu, bo nie starczyło na całość. Kosztowało to wiele wysiłku i pieniędzy. Z pewną dozą niekonsekwencji przyjdzie mi przyznać rację Szczerkowi.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz