niedziela, 20 września 2015
Magia w blasku księżyca czyli Magic in the Moonlight
Podejrzewam, że bardzo wiele opinii o filmach, książkach i w ogóle wszelkich wytworach ludzkiego umysłu to racjonalizacje powierzchownych wrażeń i intuicji. Magia na mnie nie zadziałała, więc teraz próbuję sobie to wytłumaczyć. Niby to komedia, ale w takim razie pytam, co w tym było zabawnego? Dialogi? What is this dreadful sound? Humor sytuacyjny? Może modlący się ateista? A może jakieś groteskowe postaci? Ten wydający z siebie okropne odgłosy młodzieniec myślący, że śpiewa serenady do Sophie? Niezbyt. Jeśli ktoś chce obejrzeć, to proponuję zapomnieć, że to komedia, wtedy może bardziej doceni. Akcja rozgrywa się w latach dwudziestych w Europie, sceptyk-iluzjonista Stanley ma zdemaskować rzekome medium, Sophie, która swoimi nadprzyrodzonymi zdolnościami zadziwiła część bogatej rodziny. Tyle że nie bardzo mu się to udaje. Czyżby Bóg jednak istniał, a Nietzsche, o którego książkach się tu wspomina, był w mylnym błędzie? Zagadka się wyjaśni w sposób raczej mało zaskakujący i w dodatku zatriumfuje miłość. Ach, no tak, po tym poznaje się komedie, bo w dramatach przecież triumfuje śmierć.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz