Nie wiem po co ten tytuł

              

poniedziałek, 28 września 2015

Małgorzaty Starczewskiej-Krzysztoszek wspomnienie z wakacji

Wybrałam się na jednodniową wycieczkę będąc na wakacjach na piękną wyspę grecką Santorini i tam dowiedziałam się, że na tej malusieńkiej wyspie, gdzie mieszka szesnaście tysięcy osób, jest pięćset pięćdziesiąt kościołów. Wyjaśnieniem tego, dlaczego na tak niewielką liczbę mieszkańców jest tak dużo kościołów, nie jest to, że oni są tak bardzo religijni, tylko to, co w Grecji zwykle się dzieje: kwestie podatkowe. Mianowicie, jeśli ja na swoim - bo z tych pięciuset pięćdziesięciu kościołów tylko szesnaście to są publiczne kościoły, reszta to są prywatne kościoły, kaplice, właściwie bardziej kapliczki - i okazuje się, że jeśli ja na moim prywatnym gruncie mam kaplicę, to nie płacę podatku od nieruchomości, a także jeśli energia na ten grunt jest poprowadzona poprzez kaplicę, a później do domostwa, to także nie płacę rachunków za energię elektryczną. [Źródło: EKG, 33:42]

LJayPL tłumaczy jak jeść jabłka

niedziela, 27 września 2015

Biblia w ręku ateisty (Helena Eilstein)

Dwa razy przeczytałem tę dość monumentalną pozycję. Filozoficznie jest dużo solidniejsza od Dawkinsa, który jest przez to strawniejszy. Tutaj wypisuję sobie parę cytatów.

Założenie, że nie ma miłosiernego stwórcy, łagodzi problem źródeł zła: nie ma istoty, która by była w stanie złu zapobiec albo skutki jego operacji zniweczyć, ale z wiadomych sobie, a dla nas tajemniczych, powodów powstrzymuje się od tego i „na milion ludzi krzyczących «Ratunku!» patrzy jak na zawiłe równanie rachunku” (s. 27).

Doktryna o predestynacji, z komentarzem mówiącym, że nikt nie ma moralnego prawa do uskarżania się z tego powodu, iż Bóg jednych ludzi przeznacza na to, by byli cnotliwymi i zostali zbawieni, a innych na to, by byli zatwardziałymi grzesznikami i za swoje grzechy zostali potępieni, znajduje się w Liście Świętego Pawła do Rzymian (9: 19-22). Według autora tej koncepcji zachodzi analogia pomiędzy moralnym prawem Boga do takiego postępowania a wolnością garncarza, który wedle swych arbitralnych postanowień pewne grudki gliny przeznacza na piękne wazony, a inne na smrodliwe nocniki. Tym chrześcijanom, których ten tekst „natchnionego” autora bulwersuje, nie pozostaje nic innego jak uciec się do jednego z najbardziej typowych chwytów stosowanych przy „oswajaniu” przez wiernych biblijnego kanonu zawierającego niemożliwe dla nich moralnie do zaakceptowania treści. Chwyt ten polega na wypieraniu takich treści z pamięci (s. 184).

[W] rozdziałku z Pwt, zatytułowanym przez redaktorów BT „Pomoc Boga a niewdzięczność ludu” Mojżesz, wypominając Izraelczykom brak wdzięczności dla Jahwe za łaski okazane im oraz za nieszczęścia, którymi nawiedził ich wrogów, mówi: „Nie dał wam Pan aż do obecnego dnia serca, które by rozumiało, ani oczu, które by widziały, ani uszu, które by słyszały” (29: 3). Do czego redaktorzy BT dodają w przypisie: „Zrozumienie więc i wierność wobec Pana zależą od łaski bożej” (s.200). Tak więc przewiną grzesznego ludu okazuje się według redaktorów BT to, że nie dana mu była łaska boża (s. 349).

W 1Sm 6 znajduje się przerażająca opowieść o innym epizodzie z dziejów Arki. Zostaje ona porwana przez Filistynów na polu bitwy, ale podczas swojego pobytu na tym wrażym terytorium przynosi porywaczom dotkliwe klęski w postaci epidemii hemoroidów oraz niezwykłego rozmnożenia się myszy. Przerażeni Filistyni odsyłają ją Izraelczykom (na niekierowanym przez nikogo wozie zaprzężonym w dwie krowy) wraz ze stosownymi darami przebłagalnymi w postaci złotych podobizn guzów hemoroidalnych i myszy (s. 374).

„Pan” toczy wojnę ze znienawidzonym przez siebie narodem rękami ludzkimi (choć inaczej postąpił z Sodomą i Gomorą). Dlatego nie odbywa się to zbyt sprawnie. „Dzięki zwycięstwom Saula (1Sm 15: 7 i nast.) i Dawida (1Sm 27: 8; 30: 7, 8) potęga Amalekitów została ostatecznie skruszona, a sam lud w większej części wyginął [tzn. został wyrżnięty – H. E.]. Za czasów Ezechiasza [a więc musiałoby to być około 500 lat po bitwie Izraelczyków z Amalekitami w drodze do „Ziemi Obiecanej”] pięciuset symeonitów rozbiło ocalałą resztę Amalekitów na górze Seir (1Krn 4: 42 i nast.). Tak wypełnił się wyrok wydany przez Boga na Amalekitów” [cytat ten pochodzi z Leksykonu biblijnego F. Rieneckera i G. Maiera, hasło: Amalek/Amalekici].
     Autorzy tej krwiożerczej tezy teologicznej są podobno chrześcijanami. Tak w każdym razie należałoby przypuszczać na podstawie faktu, że ich dzieło weszło do„Prymasowskiej Serii Biblijnej” i zostało gorąco zalecone wiernym w przedmowie do wydania polskiego. Są oni czcicielami Boga „będącego miłością”, „bogatego w miłosierdzie” i w miłosierdziu swoim skazującego na totalną zagładę resztki ludu, którego przodkowie około pół tysiąclecia temu wdali się pono w wojnę z faworyzowanym przez niego narodem! (s. 421-422)

Podczas zaś pobytu Daniela w jamie „Anioł Pański” zjawia się w Judei i porywa za włosy (czemu tak brutalnie, to boli!) „proroka” imieniem Habakuk, który właśnie niósł w misce obiad jakimś żniwiarzom. Z prędkością wiatru anioł przenosi go wraz z żywnością na skraj lwiej jaskini, a po przekazaniu w ten osobliwy sposób Danielowi posiłku odnosi Habakuka z powrotem na ojczyzny łono. (Zapewne szło o to, żeby zapewnić Danielowi strawę odpowiadająca przepisom kaszrutu, czyli judaistycznym tabu pokarmowym, ale doprawdy dysponując siłą nadprzyrodzoną, można było załatwić to jakoś inaczej, nie szarpiąc niewinnego człowieka za włosy.) (s. 491-492)

Kosmogonia ta [przedstawiona w „Ewangelii Judasza”] głosi, że świat materialny jest tworem złośliwych istot nadprzyrodzonych zbuntowanych przeciwko „prawdziwemu” bogu - istot, których charakter znamionują takie imiona jak „Buntownik” i „Głupiec”. Jedynie wybrańcom spośród ludzi stanowiącym szczególne „plemię” uda się wyzwolić ze zbudowanego przez te istoty więzienia, i po odrzuceniu ciał połączyć swoją prawdziwą jaźń z rzeczywistym bogiem. Na tle tych patologicznych rojeń błyszczy swoimi walorami metafizycznymi, aksjologicznymi, i, przyznajmy, estetycznymi rozpoczynający Biblię Hymn Kapłański o stworzeniu świata. Ateista, czytając ten fragment omawianego utworu, rozpamiętywać poczyna to, jakim szczęściem dla naszej kultury było pokonanie gnozy przez chrześcijaństwo ukształtowane na podłożu ewangelii kanonicznych (s.634).

sobota, 26 września 2015

Avengers: Czas Ultrona czyli Avengers: Age of Ultron

Czy to nie dziwne, że ci superbohaterowie zebrani do kupy razem tak sobie marnie radzą? W każdym filmie o komiksowej postaci musi być jakiś moment załamania, bo cóż byśmy oglądali? Nieprzerwane pasmo sukcesów, coś jakby uosobienie socjalizmu z dawnych czasów? Analogia tym trafniejsza, że Avengersi zmierzą się z problemem, który sami stworzyli, czyli ze złowrogą sztuczną inteligencją w postaci Ultrona. Podobno ten film się udał bardziej niż inne z tego cyklu, ale jakoś mało wrażliwy jestem na to piękno. Aha, Czarna Wdowa romansuje z Hulkiem, ale średnio to wyszło, gdyż w kluczowym momencie zepchnęła Bannera w przepaść, bo Hulk był na gwałt (gwałt, hehe) potrzebny do rozgrywki z Ultronem, który akurat unosił w stratosferę sporą część Sokowii, miasta w Europie wschodniej, co w dalszym ciągu miało niby doprowadzić do zagłady ludzkości. Ultron zostanie pokonany, dziwne, nie? A może piękno tkwi w tym, że Sokole Oko w tajemnicy przed kolegami z drużyny ma domek w malowniczej dolince, a w nim czekające na niego dzieci, żonę, papucie i ciepłą zupę pomidorową. Pod koniec filmu część bohaterów wypisuje się z dalszej zabawy, ale nie martwmy się - następcy już się znaleźli i złemu nie przepuszczą. Albo jednak się martwmy?

Fabokle kontratakują

Po czym poznać zbliżającą się inwazję Mandiabli, Pożeraczy Kwitnących Planet? Po zmianach w klimacie i desantach Fabokli. Ludzie Fabokli nie są w stanie zobaczyć, tak samo jak krasnoludków, ale to nie znaczy, że ich nie ma. W drodze na Ziemię Tapatiki zatrzymały się na Księżycu, bo Dziadek Tik chciał porozmawiać z mędrcem Anandariszim, ale to się niezbyt udało, bo ów zbył kwestię ziemskiego pochodzenia Tapatików jednym słowem „nieważne” i odszedł w Głąb. W nocy wnuczka Tapati wymknęła się ze stereolotu zwabiona dziwnym mrukliwym śpiewem. W ten sposób natknęła się na stado Fabokli otumanionych oparami podejrzanego dymu, a po chwili była już częścią tego stada, odurzoną i śpiewającą obłąkane murmurando. Strach pomyśleć, co by się z nią stało, gdyby nie Gorol. Czemu ja tu znienacka wyskakuję z Tapatikami? W czasie wakacji odbywaliśmy regularne spacery z Selc do Crikvenicy, a po drodze mijaliśmy ośrodek młodzieży chrześcijańskiej. Śpiewali za każdym razem, chóralny śpiew nie schodził im z ust.

Wszystko zostało napisane

Od Vsauce'a dowiedziałem się o stronie Library of Babel, na której można znaleźć każdą stronę tekstu, w której występuje 3200 znaków angielskiego alfabetu z dołączeniem spacji, kropki i przecinka. Jest tych stron niewyobrażalnie wiele, a większość, czyli jakieś 99 z wieloma dziewiątkami po przecinku procent, to czysty bełkot. Ale jeśli pomyśleć, że jest tam każda strona Szekspira, każdy wiersz Szymborskiej, o cebuli na przykład, tekst piosenki Wiśniewskiego o kawie, a nawet ten wypot, który tutaj piszę, po koniecznych uproszczeniach pisowni, to chyba mózg staje w poprzek. Znacie powiedzenie o małpie, która wystuka sonet Szekspira? Właśnie ją wyhodowaliśmy, my - ludzkość.

Ponieważ strona Library of Babel nie pozwala na kreowanie linków opiszę jak to zrobić. Wiersz Szymborskiej o cebuli: w zakładce „browse” należy wkleić ten ciąg znaków:
3lue0m9k8h9330vavr4yg90q0wklxa6dflj8h7fbnz5ixgjvo98zuvbpougsx4om3nngwrdpjw403l6vzhtolbvlerotu37me2quxaeqdruzezsvf7u5k159qkyq9pz10m4quvl4ui6r37ilbu7it38pe4ychf5sh7n16wnvgdrh6crpfzynt740i9eb4qtnbotfnhrmt9chi5lcbd62ze4lzwxxlcoq14mfkylk93aeegk7ndf9ekk6k6e75fa5t35zm1b6id2u0q9gqn25bdn3r18bfv0zbf68zkno2wqq0bypu9bbykexnnph6hkn8tb7yjrckegnogsdtktdhdtku7fpe5ykvtor8fgaf1zbbz01tyoaxmhcnbrtpd8gdcvagye4i1d4hjdhbfupi0320ggqwa017v69da78x4w9wvenpv7t57wrg2dbw7fhqopsyic7ivihu4mcgk674b54wr5caepsnrtlvfpapask60x2i71jssf86mptvgdsr9p23ep3gzefgw2h1h7xw1qol47ypy03s3fsnnmwgcgfkn77ziotmgkafzygxfak6xrqwbwkct5eiavgjucdx6vljgjum32ajkhaupf3a5k8ilfbgu4kjqbqh6c2t8tlb6smnqy8phdmfdg85iz40fmgt4ctj4ur80e9l3w6x8yjkggs3f3wqxw4saxp2j2nam1g617tk8mc8vk7m2jy8sb8k1flss7kvmr60wptf8idm8119hot1gfbosla78uq60wpqmzq7orzc67xectxcifbi895dmlv81pqzvxj8nbwprlujhfu694nbvipy8o1omfchyj2ui4m1mopukempei3mhxhj1kaggxn1oba0yc93b1wstwzc1fhdqacjc46vc11o7gvyyxb19d0lhokk6k6twyywzl6dmyeirkdpc0thcgza4s2npor7tptwv9lq75h0trg76608qecanbx9ov46n0ipalt3o6rzj4zw18p7otqpa5zdos6696gimv6uzuvbebyl6p7lxtthmyh5397agf2oh3cxxc9rzyjgy9e68ivna3ygwpfgcby8yw7iay0irm0g8tg9dokilxv66zzmxhwb5kuuxa70c6jqw2qw0t379beq24oyz36znhuj28pkkkzxx27ec4mgil8410cd23h522hp9xsg8o04z3augrxdikmrafqvdynd5m1rkwrysqgnqhd79gsju07kfkgro8in6i9bbqzv81hfnu5p1tccbm0pp1zi6991z9r19rhz88pb9g1c9fcwwmiqisu6xca41cljggfs76vzlmkedo6j32pu4ns3ln6bnmkl2ncgeyyztxr4m7fix9shx626p1xx5ug6hx7cng5doeqdlym0nc1pvgowyykappm64p7bke6x6xt1mwk8h4f8owofywfksxtn5oqv8dz2qnz6y4dmvnvsoi5899e06wwvcfn1xgn5s3w6egpc7jdzqmd8jl8d1o16ejomn6uo285e7kdvpuk89sg4o6w0y2ccyg329javj4ogx5fi8wsux0w2in0jc3m59n83uusmrkemewaiypnbg4mll3hf67uwji0knml0nrqk7yxrgli1q9en7xc9im18l4v7luqnow4x59ba3fgse9zdjdscecitida8wt6cgbipuz539b06cf1gcnaxlf0ain4725w6yknnfrl1no5mky2r0b0vrwjb0szr62q4e6480o6zyp0j809wffi7blyhy1u9m4j722x8as1f08yo119xfplk3e5l9c3o2c2n18dvs0okdvbrgv2el10s1t8ilgtxjnzmp6kif060lm3mzsgp5k07jcmm6an4il5irfus3wjbi1di0t97u4qb3tz7d6ny6vkzjs7fuonn6purqtjdrgfzz1zgyht6b9ivvcpabff3bak7d876qhcoezns0h8dgd2ucqvrfxa7o27avb60yyneyfru6ficx9t7v0mzckn1ojonzb99qzaw84u72rbqk71zn1o25dw5x4f5gy2huiaexojq47veq9vmrlg8fxsxxjxobztsxpw733imq93319wotuklxsvlybzaiu1mw6ub81jexfbvgxsthv0wqexi9q4vdlv77ozh8fkhkefnlqy89pukgv4z0pcwhha38yy22ktj4fynu0w3d9zbhmmwqtgkb9m462eclcbs4g0rahfkshruhtnfrbin9is8a6mwjnjzkrvd7p0x4gbrscqr3zyhzmvhajizga9kuqqk12y7bc3vm1bk15yxj2ap1nip21ibky34urfpvv2uv2h6rwcvgmp7wtv68xdtara04becov2ciouic9u2h914i498ok0t3kbnn3cqfsjx52up1efpjvh8m51r7wo1rnpvv6kugytqras3dekdqfafmamcs01hpnbijlrc4twjurd2p2vsf14i9qj63t2985hae2xra6dtnbhbo9cm7l3ewpsqsi525tnu67znk94q8zqlebcvtakytzhnms36cj6ykzt4e9i79dmi97il161hbfwk3jg4crea72bw4bj7qarhorrfosq66j0l16ovpzgbgubli4qz36sfdsmz5a76xeeqsdoe5zsl6j3jitsvsm7jdwfjj1ops1lbt2v01wgiqw3flybd8mqszanz8l8731o3q3p4m1ncuu2bf9g0hya8zgaq18cfn0qwrcehbuvtig5f5ttb26aueujy7eti8majd7dzjz2kaq9nhcp9j3hyxb8zzw6hxxue3blqa89jtcu1665ciqpt7fc6g2dlx1oj60z0bqlj3ck0jstaov8ervp0kayvc86qhd5ry36fhkpp8wf41iex31tlomiwj819fohf1hf783najmmpxlz8h37qy6de22jjqslv4ud7qdpwzbvmbqtnowwtuqntozbw0uulywauo28nuf8zogxhczuvzao2s4ekvp088hpuc9wqiqk5qez3l964wtf3hg0i1xb63p5icnmm2uxynpv7fus90b73xrzu0sl2vg1d9ti89xuu6jofg0m9pmxevuaj893cxfaxza08qzik6suagex841pqt9brynsfaopryq1jh524yi90l8db0qytyammg7c1rxizehge0z3kjozjrzw86qw2f2ium239qblcmezvmxzcufb6nstdt011pvpqzdmr82zwoup6t6hzeih0mc7ucsdhuvp0ky8jyzave7erdwrxrlhtgjpef
potem wybrać wall 2, shelf 3, volume 7, page 65.

niedziela, 20 września 2015

Magia w blasku księżyca czyli Magic in the Moonlight

Podejrzewam, że bardzo wiele opinii o filmach, książkach i w ogóle wszelkich wytworach ludzkiego umysłu to racjonalizacje powierzchownych wrażeń i intuicji. Magia na mnie nie zadziałała, więc teraz próbuję sobie to wytłumaczyć. Niby to komedia, ale w takim razie pytam, co w tym było zabawnego? Dialogi? What is this dreadful sound? Humor sytuacyjny? Może modlący się ateista? A może jakieś groteskowe postaci? Ten wydający z siebie okropne odgłosy młodzieniec myślący, że śpiewa serenady do Sophie? Niezbyt. Jeśli ktoś chce obejrzeć, to proponuję zapomnieć, że to komedia, wtedy może bardziej doceni. Akcja rozgrywa się w latach dwudziestych w Europie, sceptyk-iluzjonista Stanley ma zdemaskować rzekome medium, Sophie, która swoimi nadprzyrodzonymi zdolnościami zadziwiła część bogatej rodziny. Tyle że nie bardzo mu się to udaje. Czyżby Bóg jednak istniał, a Nietzsche, o którego książkach się tu wspomina, był w mylnym błędzie? Zagadka się wyjaśni w sposób raczej mało zaskakujący i w dodatku zatriumfuje miłość. Ach, no tak, po tym poznaje się komedie, bo w dramatach przecież triumfuje śmierć.

Vsauce rulez!

Doznaję uczucia tkliwości, niczym Winicjusz na myśl o Ligii, bo wzrusza mnie popularność kanału Vsauce'a na jutubie, która jest w pełni zasłużona, Jeśli powiem, że kanał ma charakter naukowo-filozoficzny, to spodziewam się reakcji w stylu: fakju, ja tam wolę filmiki o kotach. Też je lubię, ale na szczęście nie tylko. Tematy porusza Vsauce rozmaite, od pierdzenia, przez hipotezę płaskiej Ziemi, do zagadnienia obiektywnego istnienia świata. Zaraz, co z tą płaską Ziemią, czy tego nie wiemy na sto procent od dłuższego czasu? Wyobraźmy sobie, że poruszamy się w kierunku Ziemi z prędkością bliską prędkości światła - wtedy efekty relatywistyczne sprawią, że Ziemia będzie dla nas płaskim dyskiem. Swoim zwyczajem Vsauce kończy podziękowaniem za obejrzenie, a czasem, kiedy gości za granicą, podziękowania składają zaproszeni goście w swoim języku. W jednym z filmików mieliśmy je po polsku.

>

Orphan Black (sezon 3, odcinek 10)

Helena spotyka swojego chłopaka Jesse'ego.

niedziela, 13 września 2015

Imigranci to nie nasza sprawa. Czyżby?

Temat jest ciężki, głupi papież i głupi arcybiskup Gądecki nawołują, ale Bóg zatwardził serca Polaków, więc nic nie wskórają. Gowin i inni gorliwi katolicy oczywiście uznają te autorytety, ale raczej w wąskim temacie ginekologii, a nie imigrantów. Łopuszański podobnie potraktował Jana Pawła, a Hoffman - Benedykta. Do kolekcji wpisuję Gowina w kontrze do Franciszka, a teraz przejdę do innego argumentu, który z urokiem zombi pojawia się w debacie publicznej (debacie? - hehe). Otóż Polska nie ma nic do imigrantów, niech zajmują się nimi byłe kraje kolonialne, bo one tam namieszały. Kto wie, czy zwolennikiem tego poglądu nie jest i Miller, który niegdyś ochoczo przyłączył Polskę do interwencji w Iraku. Czy to nie wskutek burdelu po obaleniu Saddama, nie po późniejszym przejęciu władzy przez szyitów saddamowska generalicja weszła w sojusz z fundamentalistami islamskimi, co doprowadziło do powstania ISIS? Polska straciła dziewictwo, więc argument o powinności krajów kolonialnych mam w malusieńkim poważaniu. Kunktatorsko nie wyrażę swojej opinii o przyjmowaniu imigrantów w Polsce, natomiast na marginesie twitu Ostolskiego o ujarzmionym polskim integryzmie katolickim, wobec którego nie musimy się obawiać islamu, zauważę, że ten integryzm nie wydaje się wcale poskromiony. Mieliśmy niesamowitą debatę w o in vitro w senacie, a najbliższych wyborów raczej nie wygra opcja znana z umiarkowania w odwoływaniu się do religii.

Cygan czyli Cigán

Stasiuk w Babadagu entuzjazmował się zalążkiem romskiej państwowości, która podobno rodzi się na wschodnich rubieżach Słowacji. No to zobaczmy, co tam się rodzi. Tłem dla opowieści jest slamsowata górska wioska z dwoma tysiącami mieszkańców, z których stałą pracę ma dwudziestu. Nic więc dziwnego, że w licznych ujęciach widzimy jej ludność, która gromadzi się na głównym placu (szumna nazwa), bo tam zawsze coś ciekawego może się zdarzyć, na przykład przywiozą strusie. Strasznie ponure to filmidło, nastoletniego bohatera, Adama, poznajemy w chwili śmierci jego ojca. Aby jakoś związać koniec z końcem, matka Adama wychodzi za mąż za brata swojego zmarłego męża. To przypomina pewien znany motyw z Szekspira, prawda? Mamy też Ofelię, czyli Julę, choć nie bardzo widzę szekspirowski ekwiwalent dla postaci księdza, bardzo pozytywnej postaci, która stara się jak może zajmować młodszymi mieszkańcami wioski (bez brzydkich podtekstów). Teraz należałoby przejść do tematów poważnych, czyli niechęci Słowaków do Romów, która jest odwzajemniona. Romowie kradną i oszukują, ale usprawiedliwiają to dawnymi krzywdami doznanymi od Słowaków, a ci z kolei znowu krzywdzą. Nie wszyscy, nie zawsze, ale tyle wystarczy, aby fatalna postawa z obu stron była przekazywana z pokolenia na pokolenie. Mamy to rzecz jasna w filmie, choć główna oś dramatu przebiega gdzie indziej. Jeśli się coś na wschodzie rodzi, jest to raczej posępne i nieciekawe.

wtorek, 8 września 2015

Nieracjonalny mężczyzna czyli Irrational Man

Ciekawe, czy Woody nakręci jeszcze jakąś komedię, bo chyba sposępniał na starość. Jego ponure filmy bywają wciągające, ale zawsze wolałem komedie. Nawet te nieudane miały zawsze jakieś perełki w dialogach, nota bene do takich zalicza się podobno Hollywood Ending (tytuł polski jak zwykle fatalny), czego nie rozumiem. W Nieracjonalnym mężczyźnie śledzimy historię zblazowanego profesora filozofii, który od roku przeżywa dołek, ma blokadę twórczą i falliczną, no rozpacz. Scenariusz zakłada, że lecą na niego kobitki, ale sobie nie użyją. Niespodziewanie przychodzi impuls w postaci myśli o morderstwie, które miałoby charakter pro publico bono. Rozkwita na nowo nasz Abe, ale jego dzielna studentka, która dla niego porzuciła swojego nudnego chłopaka, chyba go rozgryzie. O więcej szczegółów fabuły proszę pytać redaktor Janicką. Żeby była jasność - uważam, że to przyzwoity film, ale naprawdę mało oryginalny. Padają wielkie nazwiska, Kant, Kierkegaard, Dostojewski, ale w bardzo sztampowym kontekście. Okropnie banalne są głosy bohaterów z offu, w stylu: Ach, gdybym tylko mógł odnaleźć sens w życiu, lub: Jego cierpienie sprawia, że jeszcze bardziej mnie pociąga. Właśnie odkryłem, że przegapiłem poprzedni film Allena, który był komedią. Jak nadrobię zaległość, to może coś lepszego o Woodym napiszę. Oby.

poniedziałek, 7 września 2015

Czy Jezus został wymyślony?

Chrześcijanie mają problem z Jezusem, bo nie ma żadnych wiarygodnych źródeł poza Nowym Testamentem, które o nim mówią. A przecież miał dokonywać rzeczy zadziwiających, o których milczą jemu współcześni, chociaż w Palestynie znaleźliby się ludzie wykształceni, którzy mogliby dać świadectwo. I jeszcze ta niepokojąca sprawa, że mamy wierzyć w cuda Jezusa, a przecież w tej epoce nie brak innych cudotwórców, jak choćby taki Apoloniusz. Najciekawsze jest to, że w najstarszych tekstach chrześcijańskich, listach świętego Pawła, Jezus jest kimś w rodzaju bezcielesnego ducha, który owszem, daje wierzącym zbawienie, ale niewiele dowiemy się z nich o życiu Jezusa znanym nam z Ewangelii. Według koncepcji Carriera, popartej podobnymi przykładami, Jezus, z początku abstrakcyjne bóstwo, został „uczłowieczony”, dopisano mu w miarę standardową historię wplatając znane podówczas motywy, opowieści i parabole. Zapewne miało to przybliżyć Boga ludziom. Jak z kolei argumentuje Hitchens, prorok, który był pierwowzorem postaci Jezusa, istniał z dużym prawdopodobieństwem. Gdyby miał być wymyślony, nie sfabrykowano by tej okrutnie wątpliwej bajki o spisie i podróży do Betlejem, gdzie według starszych proroctw miał narodzić się mesjasz. Można by przecież po prostu osadzić go w Betlejem od urodzenia i nie byłoby sprawy. Od siebie dodam, że to nie jest mocny argument, bo takich po prostu nie ma. Być może zmyślona opowieść o proroku z Nazaretu powstała wcześniej, by po odpowiednich modyfikacjach trafić do Ewangelii. Kiedy podważana jest historyczność Jezusa, chrześcijanie wyciągają Sokratesa. Poza Platonem nikt o nim nie wspomina, więc czy możemy wierzyć, że istniał? Ale, mówi Hitchens, istnienie Sokratesa jest kwestią drugorzędną, bo nawet jeśli był literacką fikcją Platona, niczym pan Cogito w przypadku Herberta, to zostawił po sobie zupełnie inne niż Jezus przesłanie: używaj rozumu w dociekaniu prawdy i nie przyjmuj na wiarę niczego bez odpowiedniego świadectwa. Jezus za to mówi: uznaj mnie za zbawiciela lub idź do piekła. I mówi to jako Bóg miłosierny. To już wolę Sokratesa.

Tworki (Marek Bieńczyk)

W czasach kiedy książki kupuje się nie wychodząc z łóżka, można się czasem zdziwić tym, co tam się zobaczy na tablecie czy kindlu. Jak ustaliłem, Tworki mam od Kwiatka, co nie jest złamaniem prawa, bo książki można jeszcze pożyczać konkretnym osobom, format elektroniczny nie ma znaczenia. Jak mam, to przeczytam, powiedziałem sobie, choć mogłem wybrać parę innych rzeczy. Tworki to pozycja sprzed lat ponad piętnastu, ale i wtedy zapewne były czymś oryginalnym. Mamy tu opowieść o Jurku, ledwo dorosłym chłopcu, który zatrudnił się jako księgowy w psychiatryku w Tworkach w czasie wojny (rok 1943). Zakochuje się w Soni, dziewczynie z biura, ale ona woli Olka, kolegę Jurka, futbolistę z szeroką i owłosioną klatą. Już na samym początku dowiemy się, że coś niedobrego się z Sonią stanie, ale ładnych parę stron dalej się to dopiero wyjaśnia, a tak naprawdę - nie do końca, choć oczywiście mam swoje przypuszczenia, których tutaj nie wyjawię. Konwencja, w której ujęta jest ta historia rodzi podejrzenie, że zgodność z realiami nie była priorytetem autora. Rzecz jasna, po niedługiej kwerendzie ustaliłbym, czy rzeczywiście nazistowscy Niemcy utrzymywali zakład w Tworkach, skoro troska o wariatów była im raczej obca, zwłaszcza że byli to wariaci z ludzi drugiej kategorii. Wszak w Szpitalu przemienienia mieliśmy całkiem co innego. W każdym razie w Tworkach Niemcy są całkiem sympatycznymi ludźmi, co koliduje ze stereotypem, ale jest do przyjęcia. Niestety nie dysponuję aparatem krytyczno-literackim, żeby fachowo omówić specyficzny styl tej powieści. Bohater jest lub chce być poetą, a narrator też poddaje się tej poetyckiej manierze i - niestety - udaje mu się. Czy autorowi chodziło o to, żebym miał ubaw czytając nierzadko kabotyńskie opisy stanów ducha (i ciała) postaci? W każdym razie był w tym dość konsekwentny, co na ogół nużyło, ale momenty były.

[457, Jurek puka nieśmiało do drzwi Soni]
Jednak i tak otworzyła, szlafroczek był błękitny z głębokim dekoltem i łabędź znowu wzleciał.

[783, mama Jurka przyjeżdża do Tworek kolejką pełną...]
...jak dwunastnica w południe.

[2136, po odejściu Soni]
Tyle w powietrzu było dziwnych drobin tlenu, byle mieszaniny plusów i minusów.

[2168, o Honnette, niemieckim dyrektorze szpitala, który w trakcie rozmowy z Sonią...]
...oczy miał jak dwa oderwane guziki.

Jeśli natomiast chodzi o sposób traktowania fabuły - dramatyzm wydarzeń sprzężony jest z niedopowiedzeniem. W momentach kluczowych czytelnik powinien uruchomić wyobraźnię, jak mu się zechce rzecz jasna.

Ecce homo? No homo!

The Infamous Middle Finger The Infamous Middle Finger