Nie wiem po co ten tytuł

              

czwartek, 26 marca 2015

Bóg nie umarł czyli God's Not Dead

No proszę, uciskana i sterroryzowana większość religijna w Polsce dostała prezent od nowego, jak mniemam, dystrybutora, który zapewne jeszcze niejeden tego rodzaju wytwór rzuci do kin. Bohaterowie to amerykańscy chrześcijanie, którzy wiodą trudny żywot, ale są to jacyś baptyści chodzący do megaczerczów na koncerty rockowo-duchowe. Gdybyśmy niektórych z nich zapytali o papiestwo i nakręcili o tym film, to chyba by nie znalazł dystrybutora w Polsce. Dawkins o Bogu Starego Testamentu pisał: zawistny (i dumny z tego), małostkowy i niesprawiedliwy typ, z manią na punkcie kontrolowania innych i niezdolny do wybaczania, mściwy i żądny krwi zwolennik czystek etnicznych, mizogin, homofob i rasista, dzieciobójca o skłonnościach ludobójczych (oraz morderca własnych dzieci przy okazji), nieznośny megaloman, kapryśny i złośliwy tyran. Nie wszystko, ale duża część z tego pasuje do profesora Radissona, głównego antybohatera tej opowieści. Swoje zajęcia ze studentami zaczyna od wymuszenia deklaracji niewiary w postaci podpisanych kartek z tekstem „Bóg umarł” (lub jeszcze lepiej: „bóg umarł”), już za ten numer powinien moim zdaniem szybko wylecieć z uczelni. Dzielny chrześcijanin Josh rzuca Radissonowi wyzwanie podejmując się w serii wystąpień wykazać, że Bóg jednak nie umarł. Wiadomo, kto opłacił scenarzystów, więc wiadomo, kto wygra w tym sporze. Nie dziwmy się zatem, że Radisson jest najgłupszym chyba ateistą, z którym się zetkniemy. Jak został tym profesorem, skoro w argumentacji posługuje się odwołaniem do autorytetu (w tym wypadku Hawkinga) i jak dziecko ulega tego rodzaju argumentacji? Podobnie dziecinnie rozgrywana jest kwestia „koniecznego” Boga-stworzyciela. Tego rodzaju zarzuty można by mnożyć, ale po co? Czy ktoś kiedykolwiek przekonał się do wiary w Boga po usłyszeniu racjonalnego wywodu? Jakoś dziwnym trafem zdecydowana większość wierzących powtarza to, co wpojono im w dzieciństwie. W filmie jedna z postaci to konwertytka, która z błogością na twarzy słucha listów świętego Pawła w wersji audio. Zapewne też o tym, jak to kobieta powinna być cicho w kościele, a jeśli ma pytania, to proszę w domu pytać męża. Film zamykają specyficzne napisy końcowe, w ramach których wymieniono mnóstwo przykładów szykanowania wierzących na amerykańskich uczelniach. To mnie zainteresowało, bo sądząc po wierzących w Polsce, ich straszna sytuacja najczęściej wynika stąd, że nie realizuje się wyobrażonych przez nich samych przywilejów. Na amerykańskie pieniądze byłaby to Emily, która na wykładach z mikrobiologii domagałaby się omawiania wici bakteryjnej jako układu nieredukowalnie złożonego. W tym wypadku odmowa wykładowcy to czyste prześladowanie. Na własny użytek zachowuję tu rzetelny (mam nadzieję) tekst o filozoficznej stronie filmu. Przy okazji wyszła mi stronka, na której Sorbo wcielający się w Radissona deklaruje swoją wiarę. Żaden porządny ateista nigdy by się w podobny sposób nie zeszmacił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

The Infamous Middle Finger The Infamous Middle Finger