Nie wiem po co ten tytuł

              

poniedziałek, 28 października 2013

Najdoskonalszy dowód istnienia Boga

Dowodzenie, że istnieje Bóg, należy do sfery czystej rozrywki umysłowej, bo chyba nie ma na świecie człowieka, który został do Boga przekonany w taki sposób. Wśród znanych mi dowodów za najwyższe osiągnięcie uznaję ten autorstwa Anzelma, czyli dowód ontologiczny. Jest on dość prosty: skoro Bóg jest istotą najdoskonalszą, to musi istnieć, gdyż w przeciwnym razie nie byłby najdoskonalszy. Istotą tego rozumowania jest to, że najwyższa doskonałość pociąga za sobą istnienie. Niewątpliwy podziw budzi samo szafowanie pojęciem doskonałości, ale arcymistrzowskie jest ujęcie „istnienia” jako kategorii opisowej. Wczoraj zjadłem nieistniejący kotlet schabowy, najwyraźniej był daleki od doskonałości. Jeśli podoba nam się rozumowanie Anzelma, to poprzednie stwierdzenie powinno być uznane za całkiem sensowne. Nie widzę powodu, żeby nie uznać za Anzelmem, że istnieją wszystkie najdoskonalsze obiekty. Najdoskonalsza frytka, najdoskonalszy atom wodoru, najdoskonalszy dowód nieistnienia Boga. Jeśli o ten ostatni chodzi, nawet nie trzeba wiedzieć jak on brzmi, wystarczy, że istnieje. Musi być absolutnie przekonujący, bo inaczej nie byłby doskonały. Tak to jsme v prdeli, rzekłby wojak Szwejk. Ale na ratunek biegną już inni religijni myśliciele, którzy argumentują, że tak trywialna kategoria jak „istnienie” nie może być przykładana do wspaniałego Boga. Całe szczęście...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

The Infamous Middle Finger The Infamous Middle Finger