środa, 12 października 2022
Johnny czyli Petite nature
Rację miała Edith Piaf, kiedy przed laty śpiewała Johnny, tu n'es pas un ange. Można wprawdzie powątpiewać, że dziesięcioletni Johnny wyrośnie na łamacza serc niewieścich, bo inne serca będą go bardziej interesowały. Na razie jest dzieckiem z francuskich nizin społecznych, a jak nam wiadomo po lekturze Eribona, nie jest łatwo się z nich wyrwać. Pod wpływem nowego nauczyciela o nazwisku Adamski (zapewne potomek któregoś z plombiers polonais) Johnny zaczyna robić niezwykłe postępy w nauce. Fascynacja nauczycielem staje się coraz bardziej niezdrowa, a bycie kujonem nie przysparza Johnnemu popularności. Jeśli twórcy chcieli nam opowiedzieć smutną historię o trudnym życiu chłopca, to każdy znajdzie inny film, który przygnębił go jeszcze bardziej. Ja mógłbym wskazać Kolory raju z jedną ze scen, na wspomnienie której do dziś ściska mi się gardło. Oglądając film o Johnnym żadnych ścisków nie doświadczyłem, zwłaszcza że z pewnych względów, o których nie napiszę, trudno jest widzom kibicować głównemu bohaterowi. Ani się nie przejąłem, ani nie zachwyciłem, za to przyznam, że się nie wynudziłem, bo nie było łatwo odgadnąć, do czego zmierza ta fabuła. Takie filmy onegdaj klasyfikowałem jako PSF, czyli „przezwyciężenie schematu fabularnego”, tu zacytuję samego siebie: na ogół jedynym pożytkiem z obejrzenia takiego filmu jest pozbycie się złudzeń, że warto było ten film obejrzeć.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz