Nie wiem po co ten tytuł

              

piątek, 14 stycznia 2022

Minari

Obejrzałem koreańsko-reaganowskie Noce i dnie. To teraz wytłumaczę. Historia toczy się w latach osiemdziesiątych w SZA, a jej bohaterowie to rodzina koreańskich imigrantów, rodzice i dwójka dzieci w wieku wczesnoszkolnym. Wszyscy mają zamerykanizowane imiona, choć w domu mówią po koreańsku. Zapewne nie chcą wkurzać typowych Stanowców tymi typowymi „bong moon changami”. Tatuś Jacob wpadl na pomysł, by poświęcić się uprawie koreańskich warzyw w jakimś stanie Colorado, co nie wygląda na decyzję uzgodnioną z żoną Monicą. Staje się to głównym źródłem rodzinnych konfliktów, w których Monica daleka jest od ideału koreańskiej żony, znanego mi z opowieści o wycieczce w koreańskie góry, kiedy panowie szli przodem, a panie za nimi w tyle z zachowaniem uniżonego dystansu. Tak było w starszym pokoleniu, bo młodsze Koreanki już się wyemancypowały na wzór koleżanek z SZA. Jak zauważył Chang, jeśli Koreańczycy przejmują wzorce z zewnątrz, robią to tak gorliwie, że osiągają rezultat przewyższający oryginał. Dotyczy to tak komunizmu, jak i kapitalizmu, który w Korei Południowej jest naprawdę formą aynrandyzmu, a po naszemu - korwinizmu-mikkizmu. W każdym razie Monica nie jest żoną potulną, niezbyt podoba jej się zadupie, na które sprowadził ją mąż, a sytuację komplikuje wada serca u syna. Wkrótce do domu wprowadzi się matka Moniki, która okaże się dość nietypową babcią. Ciekawe jest spojrzenie twórców filmu na amerykańską prowincję z jej żarliwą religijnością. W zasadzie nie ma innej niż kościół możliwości integracji z lokalną społecznością. Odcienie religijności są różne, starszawy pomocnik Jacoba obchodzi dzień pański dźwigając prawdziwy wielki krzyż. Dziś zapewne ta religijność w SZA jest inna niż czterdzieści lat temu, ale tylko z perspektywy Hollywoodu i wielkich miast jest to temat poboczny. Słuchając rozmów z The Atheist Experience, cotygodniowego programu w internecie, widać, że tamtejszym wierzącym chce się wchodzić dyskusję (do czego chrześcijanin jest zobowiązany w myśl 1 P 3:15). W Polsce, jak w każdym kraju katolickim, od dziecka wpaja się wiernym, żeby sami nie dociekali prawdy, bo od tego są inni, mądrzejsi, którzy wiedzą. Z tego powodu podobny program w Polsce jest jedynie bladym odbiciem oryginału. Wracając do filmu, temat amerykańskiej religijności nie ma w sumie wielkiego znaczenia dla historii, której zakończenie pachnie melodramatycznym banałem. Film nie ma epickiego rozmachu Nocy i dni, ale swobodnie można by sobie wyobrazić kontynuację tej bliskiej życiu opowieści. Ciągu dalszego zapewne nie będzie, a nawet gdyby był, to mnie starczy ten jeden film. Tytułowe minari to warzywo zwane pietruszką japońską, które ma niezwykle skromne wymagania, by dać plony. I dało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

The Infamous Middle Finger The Infamous Middle Finger