Żaden ze mnie znawca baletu, ale po Jeziorze łabędzim według Bourne'a byłem przekonany, że nie ma w balecie niczego poza muzyką i ruchem. Oraz scenografią, światłem, kostiumami i czym tam jeszcze. W każdym razie śpiewów ani wstawek teatralnych się nie spodziewałem. A tu były. Z moją opinią, że przekładanie Szekspira na balet to trud daremny, jestem dwieście lat spóźniony. Mniejsza o fabułę, prawdopodobnie kto to ogląda, zna tekst sztuki, więc nie musi odczytywać fabuły z pląsów, za to jest czego słuchać i na co patrzeć. To właśnie z tego baletu pochodzi słynny marsz weselny Mendelssohna, a Oberon w podrygach z Pukiem, obaj eksponujący piękne torsy, to czysta radość dla oka. W antroposferze krąży bon mot, że sztuka jest sublimacją popędu płciowego. Sztuka baletowa jest nią par excellence.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz