Nie wiem po co ten tytuł

              

czwartek, 22 stycznia 2015

Dzikie historie czyli Relatos salvajes

Film o wkurzonych ludziach, jak można było zrozumieć z zapowiedzi, i rzeczywiście. Mniej oczywiste było to, że film jest zlepkiem paru niepowiązanych ze sobą fabularnie historyjek, ale można przymknąć na to oko, bo są one dość udane. Świetny jest początek, w którym widzimy ludzi lecących samolotem, każdy z nich powiązany jest jakoś z Gustavem Pasternakiem, a najlepszy dowcip tkwi w napisach końcowych, z których dowiadujemy się kim była para staruszków, która obserwowała lecący samolot. Wiele trupów. Następne części opowiadają o jajkach z frytkami w nocnym barze (przynajmniej jeden trup), o skutkach chamstwa na drodze (dwa trupy), o pirotechniku nękanym przez operatora parkingów (raczej bez trupów), o bogatym tatusiu, który ma uratować z opresji syna po śmiertelnym wypadku przez niego spowodowanym (prawdopodobnie dwa i pół trupa, bo w tym gronie był płód). Ostatni, chyba najdłuższy epizod to jakby bałkańskie wesele (choć to podobno w Argentynie, nb. Kwiatek twierdzi, że żydowskie) o bardzo niezwyczajnym przebiegu, bo panna młoda (ale nie za bardzo młoda) właśnie odkryła, że jej świeżo poślubiony miał romans, kiedy byli narzeczonymi (trupów nie było, ale krew się polała). Przyjemnie patrzyło się na tych bohaterów targanych emocjami, ale wolałbym nie zetknąć się z nimi w realu. W zestawieniu z nimi mogę poczuć się jak niewiniątko, które ma na sumieniu zaledwie zniszczoną książkę rzuconą w afekcie o ścianę i parasol wrzucony do kosza na mieście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

The Infamous Middle Finger The Infamous Middle Finger