niedziela, 24 listopada 2013
Płynące wieżowce
Kuba ma dziewczynę Sylwię i pasję życiową - pływanie wyczynowe. No i wszystko byłoby okej, ewentualne przykrości byłyby związane z tym, że Sylwia mieszka u niego, a on mieszka u matki, która czasem się wkurza, bo dziewczyna okupuje łazienkę. Ale Kuba ma jeszcze pewien sekret, bo po treningach na basenie zdarzają mu się sytuacje intymne z tym czy innym kolegą, na razie bez zobowiązań i skutków ubocznych. Zmiana zasadnicza następuje, kiedy spotyka Michała. Choć ta znajomość trzymana jest w ukryciu, to rzecz jasna Sylwia coś wyczuwa i przygląda się długo i uważnie a to Kubie, a to Michałowi. A tak poza tym chłopcy nie mają zahamowań, żeby publicznie się całować i nie tylko. To nie może skończyć się dobrze, ale więcej nie zdradzam, bo fabuła filmu jest raczej wątła. Jest w filmie scena coming-outu, którą można uznać za dowcipną, choć podszytą niewesołą refleksją. Film w ogóle jest dość ponury, a opowieść szkicowa. Kto chciałby lepiej zrozumieć, na czym polegała fascynacja Kuby Michałem, niech sobie da spokój (czego bym nie powiedział na przykład o Sile przyciągania). Seks momentami pokazany jest dość odważnie, przy czym jedna ze scen Kuby z Sylwią nawet ociera się o pornografię. PISF wyłożył na to publiczne pieniądze, więc podjął dość duże ryzyko. Ferfecki z Rzeczpospolitej i Legutko pewno już w proteście smarują górnolotne elukubracje o łzach Dzieciątka Jezus. Wątki homo stały się w polskim kinie ostatnio modne. W porównaniu z innymi krajami, na razie w Polsce tematem głównym jest oswajanie się ze zjawiskiem. W Szwecji, Francji czy USA kręcą też inne rzeczy, nie tylko o tym, że ktoś się musi zmierzyć się z prawdą o swojej seksualności. Tego nie należy interpretować jako zarzut wobec Płynących wieżowców, które w swojej kategorii są dość udane.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz