środa, 10 marca 2021
Prawie zwyczajne wakacje czyli Croce e Delizia
Im dłużej patrzyłem, tym bardziej mi się śmiała buzia. Nie, nie dlatego, że było coraz śmieszniej, wręcz przeciwnie, bardzo mi było żal tych wszystkich bohaterów przeżywających męki zadane przez scenarzystów. Buzia była roześmiana, bo po raz kolejny okazało się, że włoska komedia to jest bardzo poważny film, w którym zdarzają się dwa lub trzy zabawne momenty. Teraz jest jasne, dlaczego mogła zaistnieć komedia Benigniego o obozie koncentracyjnym. No i Dante z tą jego, pożal się Boże, komedią... Tematem filmu jest miłość Toniego i Carla, którzy muszą wyznać rodzinom, że są w sobie zakochani. To oczywiście prowadzi do „naturalnych” reakcji homofobicznych, a odwrócenie schematu polega na tym, że to nie dzieci się ujawniają, lecz - powiedzmy - seniorzy rodu. Czy uda się rodzinom wybić im z głowy małżeństwo? Precyzyjniej: zawarcie związku, bo na razie tyle tylko można we Włoszech. Powoli z rodzinnego tła wydobywa się wątek córki Toniego, która ciężko przyjęła wieści o ukochanym ojca. Mamy więc tak naprawdę dramat rodzinny upudrowany na komedię, z wątkiem mezaliansu ze znaną nam z Wesela figurą mężczyzny z wyższych sfer (majątkowych, rodowodowych czy oświatowych - wszystko jedno), który wiąże się z chłopką, tutaj mamy marszanda zakochanego w plebsie noszącym żonobijkę. W serialu Bo to grzech jednej z matek czyni się zarzut, że nie rozpoznała w synu geja - jakby trzydziestoletni facet nie ponosił żadnej odpowiedzialności za ukrywanie się w szafie. W duchu jęknąłem i stwierdziłem na własny użytek, że serial udał się średnio. W Wakacjach tę samą kwestię obrócono w świetny dowcip. Syn pyta ojca, czemu nie przyznał się wcześniej. Na to ojciec...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz