Jedna ze szkolnych traum to sytuacja, kiedy nie znasz odpowiedzi na pytanie nauczyciela, który rzuca w stronę klasy: „Czy ktoś wie?”. Oczywiście liczysz na solidarność kolegów i koleżanek, ale nic z tego, rękę podnosi Kasia, twoja najlepsza przyjaciółka. Blizna psychiczna na całe życie. To ma niby być à propos filharmonii (stary rodzinny kawał), czyli filmu, ale nie do końca, bo choć wprawdzie Damien wyciął Thomasowi numer taki, jak Kasia, ale wcale nie był jego przyjacielem, a nawet całkiem przeciwnie. Zdarzenia rozgrywają się w podalpejskim francuskim miasteczku, w którym Damien mieszka z matką, a tatusia nie ma, bo jest na misji wojskowej w Afganistanie lub Iraku. Z kolei ciemnoskóry Thomas ma do szkoły z górki, bo razem z adopcyjnymi rodzicami mieszka daleko od cywilizacji. Widząc to, mama Damiena, poniekąd postać bardzo sympatyczna, przygarnia Thomasa, aby ułatwić mu naukę przed maturą, dzięki czemu nie będzie musiał tracić godzin na dotarcie do szkoły. A teraz już wszystko jasne, skoro to outfilm. Od wrogości do bliskości, najpierw cielesnej, a potem się zobaczy, choć nie do końca, bo film skończy się bez postawienia kropki nad „i”, co jest, jak wiemy, głupim sformułowaniem, skoro kropka w literze „i” jest jej integralną częścią. Zdecydowanie nie jest to film w skali 0-10 zasługujący na woreczek po drożdżówce, dałbym mu nawet drożdżówkę w woreczku. Po krótkim wahaniu: lekko nadgryzioną drożdżówkę, bo na wspomnienie Thomasa kąpiącego się zimą w lodowatym górskim jeziorze chowają mi się organy płciowe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz