Animacje spod znaku psa Grommita są niesłychanie zabawne, a choć robię to niechętnie, muszę przyznać, że nudzą mnie po dziesięciu minutach. No bo są też zwyczajnie dziecinne, a na moje oko i ucho - pozbawione tych aluzji adresowanych do dorosłych, którzy często z konieczności są widzami towarzyszącymi swoim pociechom. Jak „Jaskiniowiec”, to mamy ludzi w epoce brązu, a precyzyjniej rzecz ujmując to jest w niej część animowanych ludzików, bo pozostali żyją sobie w stanie półdzikim w swojej uroczej dolinie. Jak rozumiemy z filmu, jest to jedyna dolina nadająca się do zamieszkania, a otoczona jest czynnymi wulkanami, górami i przepaściami. Przypadkiem dolina obfituje w rudę miedzi, więc zagarnął ją podły Nooth wyganiając z niej dotychczasowych mieszkańców. A ci, zdesperowani, pod wodzą młodego Duga postanawiają zawalczyć o odzyskanie swojej doliny tocząc z Noothem bój na boisku piłkarskim, a dokładniej - z jego drużyną futbolową. Bo w tym świecie tak się właśnie rozstrzyga spory. Teraz zaczyna się schemat wytarty bardziej niż Wałęsa z „P”i„S”-owskiej wersji historii. Oczywiście będzie wiele przeszkód na drodze do zwycięstwa, momenty zwątpienia, a pomyślny dla dzikusów przebieg zdarzeń wyniknie z tego, że ktoś o to niepodejrzewany okaże wspaniałomyślność. Jak mi powiedziano, dzieci oglądające film postanowiły przerwać, bo jest zbyt drastyczny. No to porażka, nieszczęście i klęska, że tak powiem, bo dla tych, co się nie boją, film jest zbyt infantylny, a dla targetu – zbyt straszny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz