Nie wiem po co ten tytuł

              

sobota, 19 lipca 2025

Otello, opera Giacomo Rossiniego (Filharmonia Krakowska, wersja sceniczna)

Kiedy szedłem na operę Poniatowskiego, wiedziałem, że to będzie wersja koncertowa. Otello był zapowiedziany jako przedstawienie, więc doznałem lekkiego wkurwu pomieszanego z rozczarowaniem, kiedy okazało się, że to też wersja koncertowa. To niestety wpływa na odbiór. Ponieważ miałem świeżo w pamięci operę Poniatowskiego, ta wydała mi się słabsza. Owszem, w trzeciej części były ładne melodie, więc być może zgodziłbym się z samym Rossinim, który sam uważał ją za jedno z trzech najlepszych swoich dokonań. Do wykonawców nie mam zastrzeżeń, ale na wszelki wypadek podkreślę ponownie, że pisze to laik. (Co nie oznacza, że nigdy nie zdarzyło mi się uważać, że jakieś wykonanie jest lepsze od innego, np. Elina Garanca wydaje mi się lepsza od Moniki Korybalskiej w roli Carmen, choć tej drugiej przecież profesjonalizmu nie odmówię.) Jeśli chodzi o samą historię, to dobrze ją znamy z Szekspira, ale ja rodziłbym akurat tę wersję na moment zapomnieć, bo w ten sposób można uniknąć niemiłego zdziwienia, które spotkało Byrona. Zmiany fabularne względem Szekspira są spore, ale może to niewłaściwe podejście, bo sam Szekspir wziął historię wymyśloną przez kogo innego i ją na swój sposób ubarwił. Librecista Rossiniego mógł też czerpać z oryginału, a nie z Szekspira. Poza tym jest to libretto na swój sposób barokowe w stylu, przez co rozumiem ten zabieg, że jakiś banał śpiewamy przez pięć minut, np.
Radość jest tym milsza, im dłużej wyczekiwana i bardziej upragniona.
Niby to oczywiste, ale ja w duchu przekory zawsze mam ochotę się pospierać, bo może
Radość jest tym milsza, im bardziej powodowana nienawiścią?
Tu zamieszczam link do dużo wartościowszego niż moje wynurzenia na temat Otella - ale po angielsku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

The Infamous Middle Finger The Infamous Middle Finger