Nie wiem po co ten tytuł

              

niedziela, 29 października 2023

Asteroid City

Zacznijmy od największej zalety/wady (niepotrzebne skreślić) tego filmu. Wszystko w nim, od fabuły po postacie jest maksymalnie sztuczne i papierowe. Tatuś trojga dzieci mówi im, że ich mama zmarła dwa tygodnie wcześniej - oglądamy to z emocjami bardziej stonowanymi niż te, które towarzyszyły mi dzisiaj przy obieraniu grejpfruta. Są lata pięćdziesiąte, w Asteroid City trwa zlot uzdolnionej naukowo młodzieży, w czasie którego dochodzi do zdarzenia wstrząsającego - jak odebraliby to zwykli ludzie, a bohaterowie jak gdyby nigdy nic, nadal flirtują, nadal wcinają breakfasty i lunche, a uzdolniona młodzież gra w swoją dziwną grę, od której atrakcyjniejsze wydaje mi się czyszczenie kibli. Wspomniany wcześniej tatuś nawiązuje romans z gwiazdą kina, czemu sprzyjają warunki lokalowe jakby wyjęte wprost z pięknego snu patodewelopera. Mamy też drugi plan, czyli szarą rzeczywistość pokazaną w ujęciach czarno-białych, w których widzimy realizatorów inscenizacji wcześniej wspomnianej fabuły. Zdaje się, że jeden z odtwórców głównych postaci dostał rolę, bo przespał się producentem (a może reżyserem). Nawet jeśli, to jako aktor wypadł świetnie. Obejrzałem więc kino pięknie wystylizowane, koncepcyjnie dopieszczone, ale kompletnie nie angażujące widza emocjonalnie. Czy to źle? Niekoniecznie, w końcu o takich Dziennikach gwiazdowych Lema można by rzec coś podobnego (czy ktoś w ogóle mógłby zasmucić się lub ucieszyć jakimś zwrotem akcji w przygodach Tichego?). Dzienniki jednak tym różnią się od filmu, że nie udają głębi, są bezpretensjonalne. O Asteroid City tego bym nie powiedział. Nie wiem, czy ogarniam do końca przeslanie, ale dzień czy dwa po obejrzeniu coś mi ciągle brzęczało w tyle głowy. Kolejne postacie powtarzają to samo objawienie: nie możesz przestać śnić, skoro nie zacząłeś. I wtedy właśnie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

The Infamous Middle Finger The Infamous Middle Finger