Nie wiem po co ten tytuł

              

poniedziałek, 29 maja 2023

Rzeźnik praw dziecka będzie kontrolował szkoły

To konieczne, bo ogłoszono ranking polskich szkół przyjaznych LGBTQ+. Te najbardziej przyjazne są stanowczo podejrzane. Kiedyś bulwersowała nas rzeźnik Ewa Sowińska, która chciała badać damską torebkę Teletubisia Tinky Winky. Nic z tego nie wyszło, bo po moralnej panice musiała odejść. Szkoda, że obecny rzeźnik nie podjął tej sprawy, zamiast zajmować się głupotami. Zarzucono mu, że zajmuje się szkołami, a milczał po samobójstwie młodego Filiksa, ale to nieprawda. Pochwalił Oskarka Szafarowicza, który wedle mego słabego rozeznania po śmierci Filiksa zajmował się mniej więcej tym, co rządowa ścierwizja, czyli obroną swojego obozu politycznego poprzez atak na przeciwników. Przypomnijmy, że w dniu pogrzebu ścierwizja emitowała paski o pedofilii w Platformie Obywatelskiej. [Źródło]

Dr Daniel Tyborowski mówi

Piękne formy życia, dużo ciekawsze od tych w środku.
- o skamieniałych gąbkach widocznych w płytach, którymi obudowany jest budynek sejmu.

sobota, 27 maja 2023

Jak poprawnie zaadresować słonia

W poniższym filmiku Sarah znowu znęca się na Carlem, swoim mężem importowanym z Włoch, który ma problem z angielskimi idiomami. Carlo zapewne bardzo kocha swoją Sarah i na razie nie przeszkadza mu, że żona się z niego nabija (piękny polski idiom: nabijać się z kogoś, ang. to load from somebody). Wróżę, że za jakiś czas Carlo w końcu pęknie i zakrzyknie: basta! Vaffanculo! A jak się adresuje słonie? Znaczek przyklepuje się na czółko, a adres adresata maluje się sprayem na lewym boku. Pamiętajcie o kodzie pocztowym, to przyśpieszy dostawę.

piątek, 19 maja 2023

Lista przebojów operowych

Tytuł szumny, a będą tylko dwa przeboje, za to jeden w czterech wersjach. Zacznijmy od What power art thou? Purcella z semi-opery Król Artur (semi, bo większość sztuki to kwestie mówione, a śpiewają jedynie postaci fantastyczne i pijane - czyż nie słodkie zestawienie?). Według libretta arię wykonuje Duch Chłodu (ang. Cold Genius), przebudzona istota, która niczego bardziej nie pragnie niż pogrążyć się z powrotem w swoim lodowym śnie. Najdowcipniejsza reinterpretacja : wykonanie uliczne Neila Balfoura. Ciekawa interpretacja w wykonaniu Andréasa Pereza-Ursuleta. Kolejna w wykonaniu Maxa Riebla ze skromnym akompaniamentem fortepianu, ale brzmi niesamowicie. Na koniec w opracowaniu Le Concert Spirituel (zespołu Hervé Niqueta), gdzie arię - wbrew intencji twórców - pięknym basem (barytonem?) śpiewa król Artur (w tej roli João Fernandes). Są w sieci obszerne fragmenty tego spektaklu, zrealizowanego z dużym poczuciem humoru (oj, chyba mocno wbrew intencjom pierwotnym).

Druga aria pochodzi z Latającego Holendra Wagnera. Pieśń o zaklętym kapitanie zmuszonym do nieustannej żeglugi śpiewa Senta, która nie wie jeszcze, że wkrótce spotka owego kapitana i - zgodnie z przyrzeczeniem sił nadprzyrodzonych - zrzuci z niego urok obdarzając go miłością. Przynajmniej tego by się spodziewała, ale będą potężne komplikacje włącznie z rzucaniem się z wysokiej skały w toń morską. Oto jedno z wykonań dostępnych w sieci: link do fragmentu od 8:11.

Śmiech według Słownika Wileńskiego z 1861 roku

To żadna nowość, ale przypomniał o tym Bralczyk w wywiadzie. Opracowanie hasła „śmiech” zawdzięczamy Trentowskiemu, wymienionemu jako jeden z autorów. Podobno inni autorzy wiedzieli, że Trentowski lekko zaszalał, ale już wtedy były deadliny i subskrypcje, więc wydrukowali to, co mieli. I dobrze, bo jakby przeciągnęli, to mogłoby się nigdy nie ukazać drukiem, bo czasy były niespokojne.
[Źródło]

czwartek, 18 maja 2023

Eurowizja 2023

Ta edycja wydała mi się słabsza. W zeszłym roku doszło do zdarzenia niespodziewanego w moim życiu, bo pierwszy raz zagłosowałem esemesowo, co wiąże się z wydatkiem paru złotych. W tym roku żadna piosenka mnie do takiego szaleństwa nie popchnęła - co nie znaczy, że nie kibicowałem nikomu. Słabość tegorocznej Eurowizji wiązała się z tym, że była dużo mniej muzycznie zróżnicowana, a poza tym przeważała maniera krzykliwego śpiewu w stylu zwycięskiej Szwedki (co może jest bardziej subiektywnym odczuciem niż prawdą, ale kto się przejmuje prawdą?). Poziom wokalny był dość dobry, zdecydowanie powyżej możliwości naszej Blanki z jej sympatyczną, choć nieco infantylną piosenką. Podobno niemiecka bulwarówka zarzucała jej, że jest klonem Britney Spears i ma zbyt krótką sukienkę. Czy tę bulwarówkę redagują dziennikarze wykształceni u Rydzyka? Według standardów wczesnych lat sześćdziesiątych prawie wszyscy na dzisiejszej Eurowizji to wyuzdane kreatury wulgarnie eksponujące swoje ciała. Niestety sprawdziło się moje pierwsze odczucie, jakie miałem po wyborze Blanki w preselekcjach - ona przepadnie. Gdyby wygrał preferowany przez publikę Jann, to nie byłoby lepiej, bo latoć obrodziło w niedorostków, którzy przepadli już w półfinałach. Przez moment wydawało się, że jej występ jest popularny, na co wskazywały statystyki sieciowe, ale zawsze wtedy w tyle głowy perfidny głosik mi szepcze, że oglądali ją raczej dla beki. Nie przepadam za szwedzkim popem i nie rozumiem, czemu Måns zwyciężył ze swoją piosenką w 2015, ale przyznam uczciwie, że piosenka Szwedki Loreen była dużo lepsza od tamtej. Swoją drogą, jak ona sobie nie wykłuła oczu z tymi szponami - chyba ją Matka Boska miała pod opieką. Kibicowałem jednak Finowi Käärijä w idiotycznej scenicznej kreacji, który miał duże szanse na zwycięstwo. Piosenkę miał fajną, ale zepsutą w drugiej połowie, kiedy znienacka zaczęły się dziecinne rytmy. A teraz wypunktuję sobie uwagi na temat wybranych utworów (pomijam omówione wyżej i te, które można sobie darować):
  • Teya i Salena, Austriaczki z dowcipną piosenką „Who the Hell Is Edgar?”; okazuje się, że ma ona ciekawe przesłanie,
  • „Évidemment” to piosenka Kanadyjki La Zarry reprezentującej Francję - przyjemnie rytmiczna, a występ kaskaderski, bo dziewczyna stała na jakimś słupie,
  • „Break a Broken Heart” Andrew Lambrou (Cypr) - dość przeciętna, choć wokal dobry, a wspominam, bo to największe ciacho w tym roku,
  • „Eaea” Hiszpanki Blanki Palomy - dobre połączenie folku z popem, a to lubię,
  • „My Sister’s Crown” czeskiej Vesny - wpada w ucho, klimaty jakby ukraińskie czy słowiańskie,
  • „Promise” australijskiego Voyagera - dobry gitarowy kawałek z piękną solówą w wykonaniu kobiety,
  • „Because of You” Gustapha z Belgii - przyjemna, a wykonawca „jest członkiem społeczności LGBTQ+”, co było po nim widać, choć nie w wulgarny sposób (nb. ten inkluzywny język dzisiejszy ma urok urzędowej nowomowy - przypomina mi się skecz z Monthy Pythona, w którym facet dzwonił z prośbą o przyjęcie do grona homoseksualistów),
  • „Soarele și luna” Mołdawianina Pashy - wyróżnia się na tle, z dziwnym wokalem w rodzaju głośnego szeptu,
  • „Blood and Glitter” niemieckiego zespołu - zaszaleli w temacie strojów (na ich widok strwożone lechickie pacholęta zakrzyknęłyby: „Niemce!”), niby ostro grali, ale w gruncie rzeczy to był pop,
  • „Carpe Diem” słoweńskiego Joker Out - solidny rockowy kawałek,
  • „Mama šč!” Chorwatów Let 3 - największy odlot w niebezpieczne dla zdrowia psychicznego rejony; mnie się podobało, ale to jest bardziej kabaret niż muzyka na serio.
Jak co roku przyznaję nagrodę imienia Miecia Szcześniaka - otrzymuje ją Włoch. W tym roku biedny Cypr nie miał komu dać dwunastki, bo Grek odpadł w półfinale. Ukraina wysłała Afro-Ukraińca i wypadło blado, jakby na wszelki wypadek nie chcieli wygrać znowu. Dziewczę z Izraela chwaliło się, że dostało 12 punktów od Polski, co jest rodzajem triumfu po tym, jak w Holokauście zginęli członkowie jej rodziny. Wpisując się w narrację o „polskich obozach śmierci”, ładnie dziewczę realizuje hasło przewodnie Eurowizji: „United by Music”. Oczywiście przepraszam za te komentarze, ocaleli z Holokaustu są poza krytyką itd. Prezentacje wyników przez jury to zwykle nudy, ale podobnie jak w 2021 Islandczycy mieli super pomysł! (Link do 3:30 w relacji na jutubie. Nb. był to Hatari, który wystąpił na Eurowizji w 2019.) Prowadzący Graham Norton podsumował, że był to najwolniejszy striptiz, jaki widział w życiu, ale dowcip nie został przetłumaczony na polski w telewizji - za przeproszeniem - publicznej. Z odsuniętych w półfinałach najbardziej szkoda mi było reprezentacji San Marino.

Clickatoris żałobne

Clickatoris - tak to chyba nazwał Szczerek. Chodzi o te sensacyjne tytuły do tekstów w internetowych portalach informacyjnych. „Sobowtór Putina na Kremlu”. „Morwin-Kikke zmasakrował Chłoń-Domińczak w debacie TVP”. Itp. Przestałem na nie reagować, bo ile razy można stwierdzić, że tytuły bzdurnie oddają zawartość, która jest dołączona do tytułu. Zauważyłem jeszcze jedną manierę: te „sensacje” są tak informacyjnie wątłe, że można je wypowiedzieć w jednym niepełnym zdaniu, ale teksty otaczające ten informacyjny strzępek są mistrzostwem lania wody. Kliknąłem przed chwilą na tekst o Kacprze Tekieli, tragicznie zmarłym w alpejskiej lawinie, aby zobaczyć, jakież to były jego ostatnie słowa, od których można dostać gęsiej skórki. Przytaczam w całości wpis Kacpra: „16 V 2023 #snow”. Jeśli ktoś rzeczywiście dostał gęsiej skórki czytając ten wpis, to powinien znaleźć się w Sèvres jako wzorzec śnieżynki doskonałej.
The Infamous Middle Finger The Infamous Middle Finger