poniedziałek, 4 stycznia 2021
Daleko od Reykjavíku czyli Héraðið
Po tym filmie mając w pamięci inny, Kobieta idzie na wojnę, zasadne jest podejrzewać, że Islandczycy lubią kobiety z cojones. Tym razem chodzi o świeżą wdowę Ingę, która do niedawna razem z mężem tyrała przy krowach na islandzkiej prowincji. Lokalnym potentatem jest Kooperatywa, spółdzielnia rolników założona po koniec XIX wieku. Inicjatywa miała szczytne cele, ale z biegiem czasu wyrodzila się w monopol, a nawet gorzej - w paramafijną organizację, która pilnuje swoich interesów. Nikt nie broni rolnikom zamawiać farby poza sklepem Kooperatywy, ale gdy to wyjdzie na jaw, ograniczone zostaną zamówienia u słabiej podporządkowanych. A w sklepie oczywiście marża policzona jest hojnie. Słusznie imponują nam postaci takie jak Inga, które wiele ryzykują ujawniając niemiłą prawdę. Inna niemiła okoliczność jest taka, że rozwalenie Kooperatywy wcale nie oznacza końca kłopotów. Chcecie, by przyjechali tu ludzie ze stolicy i postawili domki letniskowe? - pyta szef Kooperatywy. Interesującą fobia. Mało holiłódzki to film, więc i zakończenie mało holiłódzkie, a za to bliższe życia. Poeta onegdaj chwytał życie za brzeg listka, ale w tym filmie wdeptujemy w życie jak w krowi placek. I jakiś czas jeszcze będziemy chodzić w butach umazanych życiem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz