Nie wiem po co ten tytuł

              

poniedziałek, 28 grudnia 2020

Barbarella

Filmy starzeją się różnie. Odyseja kosmiczna Kubricka z tego samego roku jest dostojnym zabytkiem, który do dziś robi dobre wrażenie, a Barbarella posunięta w latach jest filmem klasy B, który należy oglądać raczej dla beki niż na serio. W dalekiej przyszłości, kiedy zapomniano już o wojnach, prezydent Ziemi zleca Barbarelli misję odnalezienia Duranda Duranda, który skonstruował groźną broń mogącą zagrozić ludzkości, gdyby wpadła w niepowołane ręce. Leci więc Barbarella na Tau Ceti w swoim różowym stateczku i przeżywa przygody godne libretta operowego, a słuszniej rzec - operetkowego. Cała ta heca wygląda, jakby twórcy chcieli powiedzieć: spójrzcie, jaką fajną nową dupcię Fondę dla was znaleźliśmy, popatrzcie sobie na nią i nie zwracajcie uwagi na tandetne efekty specjalne, kiczowatą fabułę i grę aktorską na poziomie jasełek. Dla osób odpornych na wdzięki Fondy dokładamy aniołka Pygara ze ślicznym torsem, którego nigdy nie chowa pod żadnym odzieniem. W jednym z epizodów miłe dzieci urządzają Barbarelli sajgon z użyciem dobrze uzębionych lalek, które mogłyby być prezentem od Jacka z miasteczka Halloween. To akurat mnie urzekło, bo nie jestem przekonany, że słodkie ludzkie pacholątka są z natury dobre, wręcz przeciwnie, są często bezmyślnie okrutne i całe lata zajmuje im przyswojenie podstaw empatii. Film otwiera scena striptizu Fondy, w trakcie którego zrzuca z siebie kosmiczny skafander, a literki napisów wstępnych biegną zasłonić zbytnią nagość. Z kolei w napisach końcowych literki uciekają w dal, dokładnie jak w prologu Gwiezdnych wojen. Film był znany na tyle, że nazwa onegdaj znanego zespołu Duran Duran została nim zainspirowana (dziś nieco zapomniany, ale swego czasu chłopcy nagrali utwór wstępny do jednego z Bondów). Kosmos Barbarelli był kiedyś snem hippisa upalonego trawką, a dziś ma urok pornosa, z którego wycięto cały hardkor.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

The Infamous Middle Finger The Infamous Middle Finger