Cała Trylogia w parę godzin? To się udać nie może. W pewnym sensie się nie udało, bo z Ogniem i mieczem został tylko strzęp, choć pozostałe dwie części zostały oddane dokładniej. Co to za pomysł z tymi łóżkami szpitalnymi, na których leżą nasi bohaterowie? Trafiony, bo przecież sam pomysł wystawienia całej Trylogii na deskach teatru jest dość psychiatryczny. Stosunek Polaków do dzieła Sienkiewicza również można by określić tym słowem z zastrzeżeniem, że chodzi starsze pokolenia. Kiedy Gombrowicz pisał, że nie sposób się od czytania Trylogii oderwać, choć wiadomo, że to literatura drugorzędna, był w tym przekonaniu szczery. Gdyby dzisiaj ktoś takie kawałki chciał wcisnąć pokoleniu jutuba i twitcha, to nawet nie zostałby wyśmiany. Wróćmy do łóżek na scenie, które przypominają nam również o tym, że wiele afer z Trylogii ma charakter łóżkowy, czytaj: damsko-męski. Oczywiście Sienkiewicz nie mógł sobie pozwolić na naszą dzisiejszą dosłowność, na przykład kiedy Wołodyjowski wraca do Krzysi, która nieśmiało wyznaje, że podczas jego nieobecności pokochała Ketlinga, z którym prowadzi właśnie symulowaną kopulację. Cios, wielki cios dla Małego Rycerza. Z okazji obrony Częstochowy mamy lekki polew z ludowej obrzędowości wokół Najświętszej Panienki, z pełną pompą i kakofonią. Moment najzabawniejszy to oczywiście obrona Zbaraża, choć w książce jest to epizod dramatyczny. Nie spieszę wyjaśnić dlaczego. Choćby dla tej jednej sceny warto było wykorzystać łóżka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz