I co, Swietłano Aleksijewicz? Wojna nie ma w sobie nic z kobiety? Taka zwykła, jak pierwsza czy druga, może rzeczywiście nie ma. Wojna, którą wypowiedziała światu Halla, ma inne cele i inne metody. Cel jest ekologiczny: powstrzymać rozwój przemysłu ciężkiego w Islandii. Metody, mówiąc wprost, są terrorystyczne, choć nieskierowane przeciw ludziom, a przeciw instalacjom elektrycznym. W swoim mieszkaniu ma Halla na ścianie portrety Gandiego i Mandeli, czyli postaci, które mogłyby nie pochwalać jej działań. W zwyczajnym życiu Halla jest sympatyczną dyrygentką chóru, która właśnie dowiaduje się, że może zaadoptować dziewczynkę z Ukrainy. Czy można pogodzić rolę terrorystki i adopcyjnej matki? Przedwczesny dylemat, bo rozwój zdarzeń stawia pod znakiem zapytania kwestię rodzicielstwa. Opowieść wygląda na dość oryginalną, jeśli chodzi o samą fabułę, ale na tym nie koniec. Od dawna twierdzę, że dużo ważniejsze jest to, jak się opowiada, niż o czym się opowiada. Pamiętacie może relacje Wiedemanna o wizycie Grubych Dup? Tam prawie nic się nie działo, ale mam to w pamięci do dziś. Styl filmowej narracji w Kobiecie jest powalający. Wiem, że to wymyślił Mel Brooks (być może w Lęku wysokości), aby w celach komediowych pokazywać w kadrze orkiestrę grającą muzykę w tle filmu. Wymagało to wynajęcia ruchomej platformy, jadącej obok autobusu, którym poruszali się bohaterowie filmu. W Kobiecie jest skromniej, naszej postaci towarzyszy trio, klawisze, perkusja, suzafon (nie puzon, jak błędnie mniemałem), oraz skromny chór trzech ukraińskich panien w strojach ludowych. W pewnym momencie nie jesteśmy w stanie zidentyfikować źródła muzyki, ale zaraz okazuje się, że to chór Halli łaskawie podłożył się pod poprzednim ujęciem. Muzycy w filmie pełnią rolę po trosze chóru greckiego, po trosze rozładowują powagę sytuacyjną, a po trzecie - działają w myśl brechtowskiego „efektu obcości”, co bodaj pierwszy raz życiu naprawdę doceniłem, choć nie wiem, czy w zgodzie z ideą pomysłodawcy. Skład zespołu wzięty jakby z Kusturicy po cięciach budżetowych. To nic, bo i tak jest to jeden z lepszych filmów, które widziałem w życiu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz