czwartek, 6 listopada 2025
Riley
Ta produkcja jest trochę podobna do niedawno oglądanego Słonecznika, ale jednocześnie bardzo od niego różna. Tytułowy bohater to Dakota Riley, nastolatek, który próbuje robić to, co nastolatki zwykle robią, ale nie wszystko mu się udaje. Skoro film jest w ofercie Outfilmu, to całkiem jasne jest, że chodzi o zbliżenia intymne z jego rzekomą dziewczyną, która ma większy apetyt na seks od Rileya, ale nie może się jakoś doczekać niczego więcej niż krótkie pocałunki. To powinno być dla niej alarmujące. Jednym z trudnych etapów w życiu gejów jest przyznanie samemu sobie, że się nim jest. Ale to przecież nie powinno być nic trudnego, ani poważnego. Jednak ciągle jest, bo tak działa presja społeczna. Bywały ponoć kultury starożytne, jacyś Babilończycy lub Sumerowie, którzy nie mieli żadnego problemu z miłością par jednopłciowych - zgaduję, że to dlatego, że nie objawiła im się pewna religia „miłości bliźniego” (specjalnie duży cudzysłów). Ze starego serialu Szogun pamiętam sugestię pewnej Japonki, która proponowała głównemu bohaterowi seks z mężczyzną, aby zaspokoił jakże naturalną potrzebę współżycia (a wstrzymywał się od jakiegokolwiek seksu z uwagi na wyżej wspomnianą religię). Podobno Japończycy mocno się dziwili oglądając tę scenę, bo nic takiego nie miało prawa zdarzyć się w rzeczywistości. Z drugiej strony, to ich święto fallusa, z udziałem rodziców z dziećmi, jest nader wyuzdane na nasze europejskie standardy. Daleko odjechałem od samego filmu, który w zestawieniu ze wspomnianym Słonecznikiem wygląda jak „czegoś ćwierć, albo pół”, bo historia rozpięta jest na subtelnościach i niedopowiedzeniach.
środa, 5 listopada 2025
Uległość (Subservience)
Jak głosi znane laotańskie porzekadło, wystrzegaj się ludzi, którzy chcą cię uszczęśliwić. Nie przewidziano w nim istnienia robotów i sztucznej inteligencji, a przecież należałoby je także uwzględnić. Filmowy bohater Nick ma chorą na serce żonę i dwoje dzieci. Kiedy żona trafiła na dłużej do szpitala, na Nicka spadł ciężar opieki nad potomstwami, z których jedno, niemowlę jeszcze, zwane jest „utrapiątkiem”, zapewne z uwagi na płaczliwe usposobienie. Nick pracuje jako brygadzista na budowie, ale zarabia na tyle dobrze, że stać go było na sztuczną Alice, androidkę, która żadnej pracy się nie boi, a jej głównym celem jest uszczęśliwianie Nicka jako „głównego użytkownika”. Szkopuł w tym, że wizje cudzego szczęścia rozciągają się na szerokim spektrum, którego skrajność obejmuje euforię, jakiej doznawali w gułagach ludzie zesłani tam przez Stalina. Inna skrajność, pokazana w filmie, to zabawa organami, masaż członka i tym podobne, z czym Alice radzi sobie dobrze i to bez typowo ludzkich zahamowań. Film jest dość typowym dreszczowcem, z tymi głupkowatymi zwrotami akcji, kiedy wydaje się, że ktoś już został uśmiercony lub unicestwiony, a tu - siurpryza! - wstaje i ratuje kogoś w ostatniej chwili, ewentualnie nadal kogoś ściga z morderczym błyskiem w sztucznym oku. W roli głównej widzimy Morrone, słynnego amanta z 365 dni, który wypadł tu całkiem przyzwoicie. Jako ojcu dzieciom nie wypada mu niestety eksponować zanadto swojej imponującej sylwetki, ale zobaczymy ją w paru odsłonach ze szczególnym uwzględnieniem tatuażu przedstawiającego splecione węże na plecach (walczące o dostęp do jamki?).
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)
