środa, 22 października 2025
Sunflower
Krótko: jest to homo-martyrologiczny film australijski sprzed dwóch lat. Martyrologia najczęściej mnie drażni (jak w okropnej Filadelfii), ale w Słoneczniku nawet nie bardzo. Inna przykrość związana z oglądaniem filmów martyrologicznych to schematyzm: musi dojść do ujawnienia prawdy, po czym oglądamy reakcję otoczenia, rodziny, przyjaciół. Nie inaczej jest w tym filmie, ale pomimo tego udało się twórcom nawiązać więź ze mną jako widzem i przez te niecałe dziewięćdziesiąt minut przejmowałem się perypetiami Lea, ucznia liceum w Melbourne. Homofobia przybrała formę ostrą, czyli napaść fizyczną, ale cierpienia psychiczne są również mocne, czego bez spojlerowania nie da się uzasadnić. Po staroświecku uważam, że jeśli ktoś mi obcy, dla przykładu Jędraszewski, rzuci jakimś homofobicznym wysrywem, to sam sobie wystawia świadectwo. Publiczne okazywanie traum z tego powodu raczej mnie tylko bawi i irytuje jednocześnie. Za to homofobiczna reakcja ze strony kogoś mi bliskiego byłaby bolesna. Nasz Leo ma prawdziwe powody by cierpieć fizycznie i duchowo. Młody aktor w tej roli jest całkiem przystojny, bez fałszywego wstydu pokazuje zgrabny tors spacerując po polu słoneczników, które bujnie kwitną na antypodach. Są to ładne, metaforyczne sceny, choć rozszyfrowanie przenośni pozostawię już komuś bystrzejszemu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz