Nie wiem po co ten tytuł

              

poniedziałek, 21 kwietnia 2025

Opera! (The Opera!)

Być może maksymą słusznie podsumowującą film powinno być: jeszcze nigdy nie zrobiono tak wiele dla tak niewielu. Seanse filmowe były rzadkie, a nawet niektóre kasowano po ogłoszeniu. Pójście na ten film do kina to sposób na potwierdzenie własnej przynależności do duchowych elit lub - prostacko rzecz ujmując - sposób na nakarmienie swojego wewnętrznego snoba. Mój snob nie jest aż tak wygłodniały, obejrzałem już wystarczająco wiele spektakli operowych, by osiągnąć coś w rodzaju rozeznania w temacie w stopniu podstawowym. Nie musiałbym więc iść na film, który - jak mi się słusznie wydawało - będzie zlepkiem znanych operowych hitów z pretekstową fabułą, w której Orfeusz udaje się do Piekła, a raczej Hadesu, aby wyprowadzić stamtąd ukochaną Eurydykę. Nie ma w tym krzty ironii, jesteśmy na antypodach opowieści z Offenbacha z udziałem tych samych postaci. Wedle mojej pobieżnej analizy aktorzy śpiewający w filmie naprawdę są profesjonalnymi śpiewakami operowymi, również śliczna ciemnoskóra Włoszka w roli Eurydyki. Poza tym mamy całkiem gwiazdorska obsadę, w której wyróżnia się Rossy de Palma, kobieta o urodzie tak oryginalnej, że określenie „szpetna” wydaje się eufemizmem. Między kolejnymi ariami pokazywanymi jako piękne teledyski mamy nawet dużo scenariusza z dialogami, bo to w końcu Piekło, gdzie są jacyś strażnicy i zarządcy. Prawie wszystko odgrywane jest na green screenie, co lekko nas zmęczyło. Ścieżka dźwiękowa z filmu to świetny zestaw dla początkujących zaznajamianie się z operą. Wśród pieśni jest The Power of Love Frankie Goes to Hollywood - nawet dobrze wypadło w tym zestawie. Z mniej spodziewanych rzeczy były hity barokowe: Lascia ch'io pianga Händla i Siam navi all'onde algenti Vivaldiego. Oczywiście ten seans to namiastka opery na żywo, ale nadal lepsza od standardowego odbioru na zwyczajnym zestawie domowego audio.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

The Infamous Middle Finger The Infamous Middle Finger