Nie wiem po co ten tytuł

              

niedziela, 13 czerwca 2021

Listy od astrofizyka (Neil deGrasse Tyson)

Tysona da się lubić. Najszybciej można go polubić oglądając jego jutubową twórczość na kanale StarTalk, na którym porusza wiele naukowych zagadnień bez zwyczajowego naukowego zadęcia, a to dzięki udziałowi kolegi komedianta. Uwierzyłbym, że można uznać Dawkinsa za gościa apatycznego, zwłaszcza kiedy atakuje religię. Tyson też ma wiele kąśliwych uwag pod adresem religii, ale nie można mu odmówić pewnej gracji przy ich formułowaniu. Nie określa siebie jako ateistę - zapewne żeby nie zniechęcać ludzi do swojej osoby - ale nie mam wątpliwości, że nim jest, bo nie podejrzewam go o wiarę w jakiegokolwiek boga. Na szczęście Tyson nie przeczyta tego tekstu, więc nie będzie zniesmaczony mało go pasjonującymi dywagacjami na temat definiowania pojęć. Nie do końca rozumiem tę postawę, skoro celem nauki jest precyzyjny opis świata, który jest słabo możliwy bez dobrych definicji. W niniejszym zbiorze są prawdziwe listy i maile pisane przez Tysona w ciągu wielu lat w odpowiedzi na nadsyłaną korespondencję, również tutaj cytowaną. Tematy są rozmaite, kwestie rasowe, naukowe, religijne i światopoglądowe, ale prawie bez polityki. W niejednym liście broni Tyson NASA, której budżet jest śmiesznie mały przy wydatkach SZA na zbrojenia, a której zawdzięczamy choćby tomografy (lub inne skanery medyczne), które są produktem ubocznym wysiłków poczynionych, aby odczytać przesyły z teleskopu Hubble'a, który w pierwszej fazie miał wadę techniczną, skorygowaną dopiero po paru miesiącach. Inny mocny wątek to dokładny opis przebiegu zdarzeń z 11 września 2001 z perspektywy mieszkańca dzielnicy sąsiadującej z wieżami WTC. Jako autor listów jest Tyson zdecydowanie ciekawszy od Wisi Szymborskiej, nie ma w nich twardej nauki, bywają za to okruchy mądrości życiowej, zgrabnie ujęte w słowa.

[177, zakończenie listu Tysona]
Wszystkiego najlepszego, tak na Ziemi, jak i we wszechświecie.

[240]
(...) moim zdaniem dyskusje na temat związku między rasą a ilorazem inteligencji nie mają żadnego znaczenia, a na pewno nie większe niż rozmowy o związku między rasą a kolorem włosów czy też między rasą a upodobaniami kulinarnymi.
Albowiem to nie iloraz decyduje o dalszej karierze. Iloraz nie mówi nic o zdolnościach menedżerskich, czy uporze przy dążeniu do celu. Ciekawe, co na to rzekłby Pinker, który wskazywał na dużą korelację (podkreślam: korelację) między ilorazem inteligencji a osiąganiem wysokiej pozycji społecznej lub zawodowej.

[459]
Bardzo chciałbym poznać Pańską opinię na temat takich zagadnień jak grawityka czy Cydonia na Marsie. Gdybym mógł, poleciałbym na Cydonię na Marsie!
Cydonia na Marsie - miejsce, w którym ulokowana jest formacja skalna przypominająca - z dużej odległości - ludzką twarz. Z bliższej już nie tak bardzo. O grawityce pierwsze słyszę, z szybkiego przeglądu sieci widzę, że to pojęcie z książek sf Asimova oznaczające manipulację siłą grawitacji, umożliwiające loty typu poduszkowego.

[549, o Swifcie, który pisał o księżycach Marsa wiele lat przed ich odkryciem]
Pomylił się. Pomylił się, i to bardzo, co zgodnie z przypuszczeniami wskazuje, że nie był jasnowidzem i nic nie wiedział o rzeczywistych księżycach Marsa.
Gdyby pisał bardziej horoskopowo, to nie można by się czepiać. Ale jak już napisał o promieniach orbit, co do których porządnie się rąbnął, to widać, że zgadywał.

[1375]
Jeśli jest Pan przekonany o nieomylności i proroczym charakterze Koranu, powinien Pan na jego podstawie przewidzieć coś na temat świata naturalnego, co pchnęłoby badania naukowe naprzód. Jeśli którekolwiek z Pańskich przewidywań się sprawdzi (na marginesie: byłby to pierwszy taki przypadek w historii), naukowcy każdego dnia będą wertować Koran w poszukiwaniu inspiracji.

[2140]
Zawsze mnie jednak intrygowało, że chociaż jest tyle innych obiektów i zjawisk w przyrodzie – w tym samym wszechświecie – nie inspirują one nikogo do poetyckich zrywów i opiewania boskiego majestatu. Weźmy na przykład gwałtowne namnażanie się komórek rakowych, śmiertelne wady u noworodków, zabójcze tsunami, zabójcze trzęsienia ziemi, zabójcze wulkany, zabójcze huragany, zabójcze asteroidy, wirus ebola, śmiercionośne pasożyty, przenoszące malarię komary, przenoszące zarazę szczury, boreliozę, choroby serca, udary, zapalenie wyrostka robaczkowego, wymieranie gatunków…
Jest to odpowiedź na zachwyt korespondentki nad mgławicą Ślimaka, która ma oznaczenie ngc7293, przypominającą oko, oczywiście boskie. Ludzkość musiała wysłać teleskop na orbitę, żeby ujrzeć ten znak od Boga. Czy to znaczy, że przed ujrzeniem „boskiego oka” wiara w Boga była słabiej uzasadniona? Zauważmy, że zjawisko ma wymiar uniwersalny, więc każdy wierzący ujrzy oko swojego Boga, Jahwe/Jezusa, Allaha czy Mbombo. A może to patrzy Atena?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

The Infamous Middle Finger The Infamous Middle Finger