Opis z outfilmu:
Sześć niezależnych krótkich filmów mających wspólny temat: sytuacje naładowane napięciem erotycznym, które z różnych względów nie może zostać ujawnione.
1. Chłopak, który chce sobie zrobić tatuaż, bo kręci go pewien tatuażysta.
2. Upalne lato, willa z basenem i kolega, który paraduje w samych majtkach.
3. Dwóch najlepszych kumpli pokazuje sobie jak najlepiej kochać się z dziewczyną.
4. Pielęgniarz, który przychodzi pomagać mężczyźnie ze złamaną ręką.
5. Młode małżeństwo przyjeżdża na urlop na wieś, gdzie gospodarstwo prowadzi pewien postawny, dobrze zbudowany mężczyzna.
6. Dwóch kumpli z siłowni. Jeden z nich postanawia znaleźć dziewczynę na portalu randkowym. Drugi zgadza się zrobić mu seksowne fotki.
Wszystko niby jasne, napięcie jest, ale nie zostaje w żaden sposób rozładowane. Bardzo to irytujące, zwłaszcza że powyższe opisy w zasadzie mówią wszystko. Tak, tam naprawdę nic się więcej nie dzieje. Zgadzam się z outfilmem, że argentyńscy faceci są ładni, a tutaj nawet się pokazują w całej okazałości. Niestety, oglądane ciurkiem nuży.
Niedługo do kin w Polsce wejdzie film Wymazać siebie, który również porusza temat terapii konwersyjnej dla gejów. A że w obsadzie ma gwiazdy pokroju Nicole Kidman - porusza dużo większą liczbę odbiorców, zarówno tych za i przeciw. A tu tymczasem mamy skromny film bez aktorskich sław, ale temat nadal jest ważny i ciekawy. Zasadnicze założenie „terapeutów” konwersyjnych jest takie, że homoseksualizm jest groźny, jest dewiacją i można się z niego „wyleczyć”. Te twierdzenia są po części prawdziwe, bo rodzaj seksu, któremu oddają się geje zdecydowanie bardziej sprzyja rozprzestrzenianiu się wirusa HIV (z zastrzeżeniem, że seks lesbijski jest akurat najbezpieczniejszą formą kontaktów płciowych). Homoseksualizm jest dewiacją, jeśli rozumieć przez to odstępstwo od normy, z czym zgodzi się każdy podmiot kontaktujący się z rzeczywistością, z kolejnym zastrzeżeniem - nie przykładamy tu żadnych sądów wartościujących, tak jak nie twierdzimy, że mańkuctwo jest czymś odrażającym. Liczne ubogie duchem postaci, z którymi zetknąłem się na Twitterze, notorycznie łączą homoseksualizm z pedofilią, a przy takim postawieniu sprawy ta orientacja seksualna staje się zła poprzez (fałszywą) asocjację. Przyznam, że nie do końca rozumiem, czemu przyjmuje się, że pedofilia nie jest jedną z orientacji seksualnych, ale jakkolwiek się tę kwestię semantyczną rozwiąże, nie ulega wątpliwości, że czym innym jest seks osób dorosłych (nawet jeśli za takie w tym aspekcie w Polsce uznaje się piętnastolatków), a czym innym - seks z dziećmi. A kwestia „leczenia”? No, cóż, za komentarz niech posłuży niedawne wyznanie Davida Mathesona, znanego „uzdrowiciela” gejów, w którym przyznał się do bycia gejem. Jest oczywiście jeszcze homoseksualizm jako „zagrożenie duchowe” w sensie religijnym, ale że wszystkie religie spuściłem w klozecie, chrześcijaństwa nie wyłączając, to nie mam czego tu komentować. Niby nie mam, ale o tym właśnie jest film. Akcja toczy się w latach osiemdziesiątych, tytułowa Cameron zostaje przyłapana na seksie ze swoją dziewczyną i chcąc nie chcąc, przymuszona przez rodzinę, trafia do ośrodka reedukacyjnego, prowadzonego przez tych specyficznych fundamentalistów chrześcijańskich, którzy z uśmiechem i słowem o miłości bliźniego na ustach dopuszczają się okropieństw. Oczywiście słuszne jest zastrzeżenie, że przecież w Daesh czy w Iranie skazuje się gejów na śmierć (przypomnijmy haniebne postępowanie Watykanu), ale nie idealizujmy za bardzo - terapie konwersyjne też nie są bezkrwawe. Ośrodek, w którym znalazła się Cameron, jest prowadzony przez gorliwą chrześcijankę, która „nawróciła” swojego brata, teraz również jednego z „terapeutów”. Jako żywo przypomina ona siostrę Ratched z Lotu nad kukułczym gniazdem, a jej biedny brat jest - mówiąc z lekką przesadą - typowym katem-ofiarą. Idea takich ośrodków została już dawno temu obnażona w filmie Wszyscy święci, bo to naprawdę kretyński pomysł, aby gromadzić w jednym domu homoseksualną młodzież, aby tłumiła swoje grzeszne popędy w otoczeniu, gdzie można się nim oddawać dużo łatwiej niż gdzie indziej, zwłaszcza w epoce przedinternetowej. Trzeba przyznać, że w filmie nie mamy oczywistych rozwiązań fabularnych, zupełnie jakby był oparty na prawdziwych zdarzeniach, a jak wiemy, życie jest dość marnym scenarzystą. Cameron uda się zakończyć ten etap życiowy bez większego szwanku, zwłaszcza że religijnie jest bardzo letnia, a poza tym odnajduje się w małej grupie podobnych sobie rówieśników. Nie wszystkim się uda ta sztuka, a dramat, do którego dojdzie, pokazuje jak w istocie marnym pomysłem jest walka z własną seksualnością. Widać to dobrze na przykładzie księży katolickich w Polsce, którzy potrafią łączyć dewocję z łamaniem celibatu, z czym zdarzyło mi się w życiu zetknąć - nie tylko poprzez publikacje prasowe. Pal licho, jeśli chodzi o seks z dorosłymi - mamy wtedy do czynienia tylko z mniejszą lub większą hipokryzją. Jeśli księża dobierają się do ministrantów - to już jest łączenie dewocji z dewiacją.
Super, że This is America Childish Gambino (czyli Donald Glover) odniosło sukces, chociaż to chyba bardziej zasługa teledysku niż samej muzyki. Nie wspomniałbym o Grammy, bo średnio mnie obchodzą, podobnie jak Oskary, ale wypowiedź artystki Dua Lipa, która została ogłoszona najlepszą nową gwiazdą, nieco mnie zdumiała.
I want to begin is by saying how honored I am to be nominated alongside so many incredible female artist this year because I guess this year we've really stepped up.
Czyli w tym roku kobiety zostały zauważone. Rozumiem, że kwestię roli kobiet trzeba podkreślać, gdzie się da, nie pomijając ich udziału w badaniu genomu żebropławów, ale w muzyce pop? To jest ta dziedzina, gdzie dyskryminowano kobiety? Ej, Dua, nie wciskaj nam lipy.