Ja wiedziałem, że tak będzie. Bez efektu zaskoczenia, jaki był przy pierwszej części, film wyda się dużo słabszy. Ale nie sądzę, że tak jest naprawdę, bo gdyby je zamienić miejscami w czasie, wyszłoby mniej więcej na to samo. Gdyby Deadpoola 2 pozbawić humorku, wyszłaby sztampowa historyjka o tym, jak pewne otyłe dziecko z supermocą miotające ogniem zostanie przez Deadpoola i spółkę sprowadzone na dobrą drogę, a to głównie dzięki temu, że Deadpool złoży siebie w ofierze. Humorek jest nawet miejscami irytujący, kiedy nie ustaje nawet po śmierci bliskiej Deadpoolowi osoby. Zabawa jest głównie słowna, to znaczy w dialogach, ale bywa sytuacyjna, kiedy Deadpool montuje „supermocną” drużynę do starcia z Cablem, z której większość w pewnym sensie daję nogę zanim w ogóle doszło do czegokolwiek. Zobaczymy też, co się stanie z Deadpoolem rozerwanym na dwie części przez Jaggernauta, bestię, której głosu użyczył Reynolds. W roli barmana Weasela wystąpił T.J. Miller, który podobno miał zarzuty o molestowanie. A wydawało mi się, że to nie przejdzie w naszych czasach polit-poprawnej świętoszkowatości. W napisach końcowych powtykano parę dowcipów. Wolverine (dysponujący tą samą co Deadpool supermocą) rozbawił mnie umiarkowanie, ale za to doceniam strzał w tył głowy Reynoldsa trzymającego w ręku scenariusz Green Lantern, bardzo kiepskiego filmu z jego udziałem. Muzyka jest rozmaita, a moją uwagę zwróciłem na Tylera Batesa, który skomponował utwór o rozmachu Carminy Burany z następującym tekstem:
Fighting dirty (x8)Święte gówniane kulki - podpowiada tłumacz Google'a.
You can't stop him
You can't stop this motherfucker
Holy shitballs (x8)
Oh holy shitballs (x9)
Oh holy shit
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz