Póki żyję, będę wielbił Connie za Przewodnika stada. Willis ma przypiętą łatkę autorki sajens-fikszyn, ale w takim razie powinien ją mieć również Salman Rushdie za Dzieci północy. Tam i w Pojedynku mamy przecież telepatię, ale uczciwie przyznam, że Rushdie, w odróżnieniu od Willis, nie próbował tworzyć racjonalnych uzasadnień dla telepatii. Główną bohaterką Pojedynku jest Briddey, Amerykanka pochodzenia irlandzkiego, która wraz z ukochanym Trentem poddała się zabiegowi EED, który umożliwia związanym uczuciowo osobom odbierać emocje partnera. Jest to rzecz jasna element fantastyczny, ale rzekłbym, nie aż taki nie do pomyślenia. Okazuje się, że po zabiegu Briddey stała się telepatką, ale to nie z Trentem nawiązała pierwszy kontakt. Jak w Przewodniku stada pierwotny materiał na narzeczonego okaże się wybrakowany, czego się zresztą spodziewałem. Telepatia w ujęciu Willis nie jest darem lub supermocą, bardziej przekleństwem, które polega na tym, że myśli innych osób wdzierają się do głowy na kształt wodospadu Niagara, choć u innych bywa to ogień lub robactwo. Jednym ze sposobów na radzenie sobie z tą sytuacją jest zajmowanie umysłu jakimiś nudziarstwami, do których zaliczają się powieści wiktoriańskie (w tym znany mi z Drooda Wilkie Collins!) oraz Zmierzch Cesarstwa Rzymskiego Gibbona. Bohaterowie parę razy sięgają po Zmierzch, ale to długie, więc nie doczytują i ciągle nie mogą się dowiedzieć, jak to się kończy. Ja też nie przeczytałem i mam podejrzenie, że Cesarstwo przeniosło się na Samoa, choć mogę się mylić. Tę powieść można by nawet fajnie zekranizować, bo część wydarzeń ma miejsce w wyobrażonych przez telepatów miejscach, które są ich schronem przed natłokiem cudzych myśli.
[1902]
Swoją drogą Titanikiem też ponoć płynął jakiś wróżbita, chociaż najwyraźniej marny, w przeciwnym razie by go tam nie było.
[7362, Briddey broni się przed cudzymi myślami]
W porządku, w takim razie myśl o słoniach, powiedziała sobie i przez następne pięć minut wyliczała wszystkie słonie, jakie znała – afrykańskie, azjatyckie, cyrkowe, Babar, Jumbo i Dumbo… Nie, to był film Disneya, co za bardzo przybliżało ją do księżniczek. Myśl o ich kłach, trąbach i o tym, że się boją myszy. I węży, które święty Patryk wyrzucił...
Podobno węży nie ma również w Nowej Zelandii i na Madagaskarze.
[1902]
Swoją drogą Titanikiem też ponoć płynął jakiś wróżbita, chociaż najwyraźniej marny, w przeciwnym razie by go tam nie było.
[7362, Briddey broni się przed cudzymi myślami]
W porządku, w takim razie myśl o słoniach, powiedziała sobie i przez następne pięć minut wyliczała wszystkie słonie, jakie znała – afrykańskie, azjatyckie, cyrkowe, Babar, Jumbo i Dumbo… Nie, to był film Disneya, co za bardzo przybliżało ją do księżniczek. Myśl o ich kłach, trąbach i o tym, że się boją myszy. I węży, które święty Patryk wyrzucił...
Podobno węży nie ma również w Nowej Zelandii i na Madagaskarze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz