środa, 25 grudnia 2013
Mężczyzna w kąpieli czyli Homme au bain
Po tym filmie miałem odczucia podobne do tych, jakich doznałem po zobaczeniu Tam, gdzie rosną poziomki Bergmana, więc mam powód podejrzewać, że obejrzałem film wybitny, ale z jakiegoś tajemniczego powodu bojkotowany przez subtelnych krytyków. Niech będzie, zakładam zwiewny szal na szyję, rogowe okulary na nos i - voilà - jestem rzeczonym krytykiem. Oto widzimy Emmanuela, homoseksualnego mężczyznę, w sytuacji kryzysu życiowego. Niczym w Kartotece Różewicza oglądamy świat głównego bohatera, w którym wszystkie wątki nieustannie się rozplatają. Ulatniają się sensy, które trzymały rzeczywistość w ryzach, pojawiają się dziwne heteroseksualne sny, zadufani intelektualiści uciekają się do wydumanych wykrętów w celu uzasadnienia odmowy zapłaty za seks, rozpustne efeby dostają lanie na nagie pośladki, a kiedy indziej Emmanuel uczestniczy jako element dekoracji w stosunku heteroseksualnym. Przeciwnie niż u Omara, który porzucił Emmanuela, aby realizować swój filmowy projekt w Nowym Jorku. Film powinien wywołać ciarki u miłośników Bergmana, ale zdecydowanie lepszą motywacją do obejrzenia filmu wydaje się kontemplacja nienagannej muskulatury Sagata. On nie ma wstydu, obnaża się.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz