Po tym filmie miałem odczucia podobne do tych, jakich doznałem po zobaczeniu Tam, gdzie rosną poziomki Bergmana, więc mam powód podejrzewać, że obejrzałem film wybitny, ale z jakiegoś tajemniczego powodu bojkotowany przez subtelnych krytyków. Niech będzie, zakładam zwiewny szal na szyję, rogowe okulary na nos i - voilà - jestem rzeczonym krytykiem. Oto widzimy Emmanuela, homoseksualnego mężczyznę, w sytuacji kryzysu życiowego. Niczym w Kartotece Różewicza oglądamy świat głównego bohatera, w którym wszystkie wątki nieustannie się rozplatają. Ulatniają się sensy, które trzymały rzeczywistość w ryzach, pojawiają się dziwne heteroseksualne sny, zadufani intelektualiści uciekają się do wydumanych wykrętów w celu uzasadnienia odmowy zapłaty za seks, rozpustne efeby dostają lanie na nagie pośladki, a kiedy indziej Emmanuel uczestniczy jako element dekoracji w stosunku heteroseksualnym. Przeciwnie niż u Omara, który porzucił Emmanuela, aby realizować swój filmowy projekt w Nowym Jorku. Film powinien wywołać ciarki u miłośników Bergmana, ale zdecydowanie lepszą motywacją do obejrzenia filmu wydaje się kontemplacja nienagannej muskulatury Sagata. On nie ma wstydu, obnaża się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz