niedziela, 8 grudnia 2013
eCupid
To produkt ludzi od Is it just me?, specjalistów od średniobudżetowych filmów gtm. W porównaniu z tamtym filmem mamy do czynienia z dziełem zagadkowym. Film ma dobre strony, na przykład sympatyczną, dorodną obsadę, a momentami udane dialogi. Ale pozostaje kwestia fabuły. Stwierdzenie, że scenariusz napisał ujarany siedmiolatek, uznajemy za interpretacyjną łatwiznę, więc roboczo przyjmujemy, że nie kretynizm, lecz głębia wpisana jest w logikę opowieści. Skoro tak, to przekaz jest radosny, bo nasz kosmos oprócz prawa zachowania energii wykazuje dążność do zachowania miłości, zwłaszcza homoseksualnej. Marshall przeżywa chwile zwątpienia po siedmiu latach związku z Gabrielem, ładuje na swojego maca aplikację eCupid i odtąd wypadki przyjmują tajemniczy obrót. Pozornie jego życie wali się w gruzy, ale po serii niemożliwych do wyjaśnienia koincydencji z udziałem małego tłumu uczestników jego los odmienia się na lepsze. Trochę jak z bohaterem filmu Gra, w którego wcielił się Michael Douglas. Ale tam wiemy, kto za to wszystko zapłacił. W eCupid poskąpiono nam wyjaśnień w tej kwestii, czyżby przedsięwzięcie finansowało się z reklam towarzyszących aplikacji? To pozostanie jedną z zagadek kosmosu, albo - jak kto woli - umysłu odurzonego siedmiolatka.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz